W ostatku (wierz nam w tych zalotach starym),
Jeśli ona chce, żebyś nie jéj darem,
Ale kradzieżą, gwałtem, przez jéj szkodę
Odniósł uciesznie wygraną nagrodę,
Na co się tobie skrętnie pytać o tym,
Jeśli tym kształtem zwyciężysz, albo tym.
A któż wie, jeśli jest jéj umysł taki?
Już ci powiadam, gachu ladajaki,
Że ona z taką myślą cicho chodzi.
I tobie się w niéj gmerać tak nie godzi.
Któż téż wie, jeśli umysł jéj nie taki?
I to niepewna, to warstat jednaki.
A lepiéj, kiedy to nie może minąć,
Jako mąż rześki, niż jako tchórz zginąć.
Milczysz? a prawda, żeś przezwyciężony?
Nie wstydź się, owszem bądź upewniony
Z takiéj przegranéj (tylko już nie szaléj),
O swym zwycięstwie, pódźmyż teraz daléj.
Postój!
A pókiż? czas się tylko kroci.
Pomyślmy jeszcze, jak się to obróci.
Więc w drodze o tym: jeszcześmy nie przyszli.
Mało ten robi, który nazbyt myśli.
Powiedz, Kupido, gdzie i w któréj szkole
Kwitnie miłości tak trudna nauka?
Kto jéj jest mistrzem, i kto w wiejskiéj szkole
Czyta lekcye, i skąd tam ta sztuka,
Że tak wymownie wyrażają bóle
Serdeczne? i kto ćwiczy w tym nieuka,
Że twój lot boski i sprawy rozumie,
I począć sobie i poradzić umie?