Dałabym, ale na złe się napierasz.
I to mi dobro okrutne wydzierasz?
We wszytkim, widzę, szczęście się przeciwi.
Niechże téż moim postępkom nie dziwi!
Aleć mu prędko wszytkę władzę skrócę.
Zostań-że z Bogiem; ja się już nie wrócę.
Postój, Amynta! poczekaj! Już okiem
Ledwo go dojzrzę, takim bieży skokiem!
Próżno go gonić! Zaczym ja téż mogę
Iść w rozpoczętą do jéj ojca drogę.
Ale szkoda go tym żalem obwieścić.
Mam-li tak wszędzie nieszczęście dowieścić?
Niewielki tryumf zjadła śmierć odnosi.
Że przyrodzonym biegiem człek umiera.
Ale się sławą ulotniejszą wznosi
Przysięgła miłość, albo przyjaźń szczera,
Kiedy i na śmierć bez strachu naciera,
I dla których więc krwawych młodość płocha.
W wojennych dziełach i utarczkach ginie,
Téj sławy łacnie dostąpisz, kto kocha.
Tu często wygrasz, tam cię śmierć nie minie;
Tam rozbój, a tu złoty pokój słynie.
A jeśli téż kto gwałtem pragnie bitwy,
I w tym Kupido wygodzi mu hojny.
Ma téż on swój szyk, ma swoje gonitwy,
I nieustawnie lubi wczas spokojny,
Czasem nabija i ma się do wojny,
Wnosi się w pychę i pod się rad wbije
Nieprzyjaciela, kiedy go przemoże,
A wsiadanego usta w usta bije.
Ale się skończyć ten bój bez krwie może,
Gdzie placem bitwy miękko słane łoże.
W skok się powadzi i z lada przyczynki,
A snadź najbarziéj na to godzi, żeby
Często sam a sam zwodził pojedynki.