Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/430

Ta strona została przepisana.

Poczciwość, w ten czas w litości ubierze
I w kształcie skruchy, który na się bierze,
Ukradkiem, zdradą i niejawnym szykiem
Pod jéj się u nich rozgaszcza płaszczykiem.

Daphnida.

Miłości-to płacz, bo sowito ciecze.
Milczysz, Sylvia, już cię miłość piecze.
Kochasz, lecz niewczas; ciężko-ć okrutnicy,
Że kochasz, ale kochasz po próżnicy.
Pojzrzy, Amynta, jaką miłość karę
Za znieważoną zesłała twą wiarę.
Tyś, jako pszczoła (która żyć przestanie,
Żądło wpuściwszy i swój w cudzéj ranie
Żywot zostawia), przez ostatnią sprawę
Miłości twojéj i śmierci postawę
To serce przebił i miłości skruszył,
Któregoś żywą usługą nie ruszył.
Och! jeśli kędy blisko zawieszony
W powietrzu błądzisz, duch z ciała zwleczony,
Pojzrzy, Amynta, na téj łzy, i niemi
Pociesz trosk swoich, któreś czuł na ziemi.
Kochałeś, póki żył, a zaś jak sobie
Skróciłeś życia, kochają się w tobie.
I tak się to-ć zda, że boskie wyroki
Po śmierci u niéj naznaczyły wzroki
Łaskawsze i że ona tak trzymała,
Że-ć za krew tylko łaskę przedać miała.
Dałeś jéj tedy dostatnią zapłatę,
Kupiwszy miłość jéj za zdrowia stratę.

Chór.

Droga zapłata temu, co zapłacił,
I ten, co przedał, tym się nie zbogacił.

Sylvia.

O! bodaj jego żywot na odmiany
Za miłość moje mógł mi być oddany!
I owszem-bym ja za onego życie
Mogłabym swoje dać zdrowie sowicie.

Daphnida.

Nierychłoś mądra, próżno dobrotliwa,
Kiedy-ć pożytku stąd nic nie przybywa.