I że w więzieniu tym żyć chcę koniecznie
I że okowy swoje dla was noszę“; —
Nie wierzcie, damy, nie wierzcie mi, proszę.
Łańcuchy z włosów prędko się zrywają,
W które się kto sam okowy ubiera,
Łacno je własną swą ręką otwiera;
Pęta swą ręką włożone spadają.
Żart-to jest mówić, że płaczę w więzieniu,
A ja w każdym być mogę posiedzeniu.
Damy, powiem-li wam kiedy życzliwie:
„Źródła łez z oczu moich wypadają,
Oczy me z płaczu rzekami się stają
I że mizernie żyję i płaczliwie,
Że potop w sercu i morze łez noszę“; —
Nie wierzcie, damy, nie wierzcie mi, proszę.
Rzeki nie są łzy, ani łzy rzekami;
Nie z oczu rzeki, ale z morza płyną;
Łzy też nie w morzu, ale w chustce giną,
I ryb nie łowią w oczach niewodami.
Żart-to jest mówić: łez strumienie leję,
A oko suche, nic nie czerwienieje...
Damy, powiem wam szczerze, niepochlebnie,
Że kto z miłości prawa żarty stroi,
Ni się postrzałów Kupidyna boi,
Ten raczéj zginąć umyślał haniebnie;
A kto taką dać w twarz aniołom ranę
Ziemskim, ten godzien wszelką znieść naganę.
Ma swoje miłość państwa dość szerokie,
I lub kto jarzmo zdał się z karku zrzucić,
Musiał pod nogi wnet się jéj porzucić,
A swe poddaństwo uważać głębokie.
Żart nie jest z srogim biedzić się tyranem,
Daleko bardziéj z serca swego panem.
Damy, na ogień wprzód odpowiedź dacie,
Że serca nie drwa, wy téż nie płomieniem,
Palicie samym (dość ognia) wejrzeniem
I w lodowatych sercach podniecacie,
Któż chyba z zimnem ciepło stracił, proszę,
Nie pała? przecz-że naganę odnoszę?