Strona:Pogrzeb Shelleya.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

A popiół złożym do urny kamiennej.
Niechaj więc spłonie! Jest w Rzymie obelisk,
Wokół cmentarny cichy gaj Cestyusza,
Tam, w cienie urny zstąpiwszy z popielisk,
W śmierci się jego rozmiłuje dusza.



Śród białych mirtów weselnéj drużyny
Drżą cyprysowe świątynie niedoli;
Pośród złoconych kolumnad cytryny
Widnieją mroczne lepianki pinioli.
Smutnemi igły piniola szeleści,
Cicho swéj nędzy płacze jéj żywica:
W nędzy zrodzony, wyrosły w boleści
Jéj drobną szyszką wieśniak głód nasyca.
W żałobnéj szacie, niby młode wdowy,
Zielony warkocz kołysały sosny,
Wysmukłe pnie swe dając pod grobowy
Topór, by w ogień wstąpić bezlitosny.
Więc ułożono stos drzewa wspauiały,
A każda gałęź płakała. Jéj soki
Ciemną kałużą wokół się rozlały.
Na stosie, wieszcza położono zwłoki.
Jak marmurowy posąg. tak spokojny,
Leżał on śmierci owiany uśmiechem:
Stos się zielenił, paprociami strojny,
Zefir go witał ciepłym swym oddechem.
Słońce świéciło jasno. Mak czerwony
I rój storczyków błękitny i złoty,
Ująwszy mdłemi stos drzewa ramiony,
Płakały rosą jak płaczą siéroty.
Nalano wina, nasypano soli,
Mirry i złotéj oliwy. Czarownie