Takież tam wytwory... Jezus, Panna Marya! jak za grosz pistolet!...
Co? co? co? jak za grosz pistolet! Otóż to wdzięczność wasza za to, że oświecamy was i cywilizujemy! Otóż to ocena, którą praca nasza spotyka od panów litwinów! To już doprawdy przechodzi wszystko! to już daléj nie idzie! (porywa ze stołu zeszyt „Ateneum” i przyskakuje z nim do Witolda). Patrz! patrz na szacowne wydawnictwo, czy i ono także, jak za grosz pistolet?
Hm, to prawda. Pismo to porządne, niema co mówić, porządne, seryozne, człowiek się zeń dużo nauczyć może... (uderzając się dłonią w czoło) ależ... aha! Kto wydaje te piękne książeczki? powiedz! kto to taki i jak się nazywa?
Któż? Spasowicz. To wiadomo. I cóż z tąd?
A gdzież on urodził się, ten wielki mówca... ten szlachetny obywatel kraju... ten... ten... E! o nim, panie dobrodzieju, skórę wołową możnaby zapisać i jeszcze by nie stało... Gdzież on urodził się: mósi być na waszem Królestwie! co! Ehe! urodził się on w gubernii Mińskiéj, którą jeografowie nie uśpieli jeszcze w granice waszego Królestwa włączyć... ha, ha, ha!...
Masz racyę... masz racyę... (namyślając się): ależ on sam pisma swego nie redaguje... mieszka gdzieindziéj... redagują je w Warszawie, a sam przyznałeś...
Redaktor: Oskierko. Jak żyję, nie słyszałem, żeby Oskierkowie byli koronjarze...
Ale czyż to jedno Ateneum jest na świecie... masz oto starożytne, zasłużone, pełne różnych osobliwości, pismo... prenumerujesz je przecie...