Strona:Polska w r. 1811 i 1813 T.2.djvu/11

Ta strona została przepisana.



ROK 1813.
I.
Ks. Pradt w Warszawie. — Pierwsze jego wrażenia. — Próżność nowego ambasadora. — Moje z nim stosunki. — Instalacja.

Trzymając się porządku jakim szły wypadki, winienem wyprowadzić teraz na scenę księdza Pradta; przegląd bowiem czynności jego ambasady ma stanowić przejście między moją pierwszą, a drugą misją w Polsce. Zadanie to nader dla mnie jest przykre i delikatne. Niegdyś obrzucony błotem przez niego (wprawdzie w dobrem towarzystwie), chciałbym na książkę, w której przyganiał moim czynnościom, odpowiedzieć pochwałami na jego postępowanie, lecz miłość prawdy wzbrania mi tej szlachetnej zemsty.
Ks. Pradt, przybywszy do Warszawy, zrazu zarywał na wicekróla, lecz skromniejsze zachowanie się jego poprzednika nie przygotowało umysłów do oddawania tego hołdu ambasadorowi; musiał tedy rad nie rad spuścić z tonu. Była to pocieszna komedja widzieć go jak się zachwycał sam sobą i nie wiedział co z swą godnością robić. W pierwszych dniach litośnym wzrokiem patrzał na Wszystko co go otaczało. Napróżno tłumaczyłem mu jakie położyli zasługi mężowie stojący przy sterze rządu, dla niego były to ciasne głowy, same nicości, niezdolne wspierać go w czynnościach, ani też pojmować