Strona:Polska w r. 1811 i 1813 T.2.djvu/12

Ta strona została przepisana.

jego myśli. Zapowiedział on, że ich precz porozpędza i miał pisać, aby mu przysłano francuskich radców stanu do administrowania Polską pod jego rozkazami. Co więcej, naprzód już ułożył sobie listę ministrów. Winienem oddać słuszność, że wybór zrobił dobry; mianowicie na ministra finansów przeznaczył barona Louis, który później po dwakroć pełnił ten urząd we Francji.
Na szczęście, w owym czasie miał ksiądz Pradt dla mnie, lub też udawał, że ma, pewien rodzaj poważania. Dałem mu do zrozumienia jak nieprzyzwoitym jest ten projekt i odtąd nie było o nim mowy. Lecz niebawem miałem sposobność przekonania się o niestateczności jego charakteru, gdy tym samym ministrom Księstwa, którymi zrazu pogardzał, pozwolił nad sobą wziąć bezpośrednią przewagę. Odtąd tylko cień ambasadora francuskiego pozostał w Warszawie, cień nieużyteczny swemu rządowi, a tem samem szkodliwy istotnym interesom polskiego narodu. Całą rola ks. Pradta kończyła się na sztywnej napuszystości pobudzającej do śmiechu, o czem mógłbym wiele zabawnych szczegółów przytoczyć. Ograniczę się wszakże na jednym. Zasmucony cichym swoim wjazdem do Warszawy, przypomniał on sobie, że za dawnych czasów ambasadorowie odprawiali wspaniałe wjazdy do stolic, gdzie mieli rezydować. Zapytywał zatem cesarza co w tym względzie ma robić? Książę Bassano dał mu odpowiedź, jako stary ten zwyczaj poszedł w zaniedbanie, a tak ks. Pradt musiał zaniechać okazałego wjazdu, będącego przedmiotem miłych jego marzeń. I wartoż to było zostać nadzwyczajnym posłem?!
Kiedy w trzy lata później sponiewierany byłem przez ks. Pradta, napróżno suszyłem sobie mózg przez jakie uchybienie z mojej strony mogłem sobie na jego gniew zasłużyć. Przecież nie uchybiłem żadnej przyzwoitości jaką każdy ajent dyplomatyczny winien swemu następcy, albowiem byłoby to niezgodne ani z moim charakterem, ani z naturą położenia mego, gdyż zastąpienie