Spisowicz westchnął, przymknął drzwi szczelniej i wszedł do drugiej izby.
— To jest dopiero nudziarz! — rzekł Cichocki — ale dotąd podróż nasza nie jest podróżą dla przyjemności, tego zaprzeczyć nie mogę. Suchajno Kolski, namówiłeś nas na te tarapaty, prowadźże nas teraz gdzie na kolacyę.
— Zaraz, zaraz... furman jeszcze nie odjechał, zawiezie nas do kasyna, tylko się przebiorę.
Kolski wdział coprędzej kożuszek bez rękawów, serdakiem zwany, wdział buty z cholewami, wziął w rękę siekierkę, (ciupagę) i zawołał z zadowoleniem: Jestem gotów! w drogę!
— Ja się ztąd już nie ruszę na taką wilgoć — odparł chmurnie Spisowicz — przyszlijcie mi co jeść, albo przynieście ze sobą, tymczasem wyschnę choć trochę.
W restauracyi Dworca Tatrzańskiego już było dosyć pusto, bo pora była spóźniona, tylko przy jednym stole liczniejsze siedziało towarzystwo.
Gdy nasi podróżnicy weszli do sali, zerwał się od owego stołu istny sobowtór Kolskiego, mały, chudy i ruchliwy młodzieniec, w serdaku, w butach z cholewami, z siekierką w jednej, z latarką w drugiej dłoni, objął Kolskiego w ramiona, stuknął go latarnią i siekierką w plecy przy tym ucisku, i całując, zawołał:
— Władku! jak się masz? i ty tutaj!
— Tadku! jak się masz? Zmiłuj się, toś mię uderzył plecy!
— Kopę lat cię nie widziałem!
Cichocki patrzał z ironicznym uśmiechem na witających się «taterników» i rzekł do Plichty:
— Zostawmy ich razem, może pójdą na redutę w tych kostiumach, my tymczasem co zjemy. Hej! kelner!
— Kopę lat cię nie widziałem, mój Władku! siadaj z nami, poznam cię z ślicznemi kobietami... patrz, ta czarna brunetka pani Armanowa ze Lwowa, to znów jej siostra pannna... a to...
— Dopiero przyjechałem, jestem w towarzystwie...
Strona:Posażna panna.djvu/010
Ta strona została uwierzytelniona.
— 9 —