Strona:Posażna panna.djvu/033

Ta strona została uwierzytelniona.
—  32  —

— O! jakiś pan samolub — rzekł sędzia — sam pan chcesz jechać, a nam ka esz iść piechotą!
— Więc pan sędzia wybrałbyś się z nami? — zapytała prędko panna Adela, klaskając w dłonie.
Sędzia wzdrygnął się: stanęły mu przed oczami katary, zaziębienia, przemoczenia, zapalenie płuc, a potem...
— To jest... ja nie — jąkał się — ja nie...
— A! panbyś nie szedł, ale pojechałbyś z nami furą?
I spojrzała panna Adela na sędziego proszącemi oczami.
— Cudowna! — myślał sędzia zapatrzony na nią, zapominając odpowiedzi. — Józio miał racyę, że ładniejsza od Armanowej... młodsza, piękniejsza, zdrowa...
— Kto milczy, ten zezwala — zawołała panna Adela. — Pojedziemy, pojedziemy.
Sędzia przeraził się. Odmówić jej? niepodobna... pojechać? zaziębienie pewne...
— Ha! — rzekł wreszcie po namyśle — jeżeli całe towarzystwo pójdzie, to będzie to dla mnie przyjemnością... prawdziwą przyjemnością... tylko pogoda teraz jest wątpliwa...
— Śliczna pogoda — przerwał mu Kolski — cudna będzie droga. Ja odprowadzę państwa do Morskiego Oka, a ztamtąd ruszę na Ganek.
— Kiedy się więc wybierzemy?
— Tylko nie tak gorąco, Adelciu — przerwał niezadowolony Arman.
— Andzia także się zabawi z nami, przecież jej nie będziesz bronił zabawy...
Arman spojrzał pytająco na żonę.
— Jak ty pojedziesz — odpowiedziała Armanowa — to ja najchętniej. Wszyscy cuda opowiadają o Morskiem Oku.
Hm! więc kobiety, ja i sędzia wozem — medytował głośno Arman.
— I ja — dodał Narwalski.
— I pan Tadeusz... hm, panowie piechotą, hm!
— Pojedziemy wszyscy wozami do Kuźnic — objaśnił