— Odprawiam furmana i nie pojadę jeszcze do Krakowa.
— A to go wzięła! — pomyślał Plichta. — Żeby tak jaki czyn bohaterski...
Spisowicz spał znowu niespokojnie. Dziś sama panna Adela, bez żadnej przymieszki Armanowej, stała mu przed oczami. Ale panna Adela lubiąca otwarte okna i lekceważąca katar!
— Jeżeli pójdzie za mnie — pomyślał — to mię będzie kochać. Jeżeli będzie kochać, to się odzwyczai dla mnie od otwierania okien i nie będzie chodzić do Morskiego Oka...
Uspokojony tem rozumowaniem zasnął nareszcie.
Kolski, mając w programie wycieczkę, uczuł się w swoim żywiole. Prosto od Armanów pobiegł zamówić fury i przewodników. Znalazłszy ich przed karczmą, wszedł do jej wnętrza na naradę. Siadł z przewodnikami przy stole, zajadając ser owczy i popijając żętycę, bo wmówił w siebie, że ser, żętyca i kiełbasa to najzdrowsze przysmaki, które wprawdzie sprawiały mu potem niedyspozycyę, ale tłómaczył ją sobie tem, »że musiał w restauracyi zjeść coś niezdrowego«, bo tylko wtedy silnym i rzeźkim się czuje, kiedy używa żętycy i kiełbasy w ogniu smażonej.
Wczas rano już był na nogach i do późnej nocy gonił z góralami, to prezentując fornali Armanom, to znosząc wiktuały, to odmieniając takowe i kupując nowe.
— Tylko propinacyę mnie zostaw — napominał go Plichta — bo ty się znasz na tem tyle, co niemowlę na fabrykacyi alkoholu. Żeby tak jaki czyn bohaterski?...
— Co ty pleciesz? — spytał Kolski.
— E... nic!
Po odejściu Kolskiego zwrócił się Plichta do Spisowicza:
— Koniecznie musisz zrobić coś bohaterskiego.
— I!... — utkwiła ci jedna myśl w głowie i nudzisz mię nią ciągle. Czy to średnie wieki, żebym urządzał turnieje i kruszył kopię, ozdobiony szarfą damy?
— Nie rozumiesz, o co mi chodzi. Trzeba, żebyś zatarł
Strona:Posażna panna.djvu/037
Ta strona została uwierzytelniona.
— 36 —