Strona:Posażna panna.djvu/053

Ta strona została uwierzytelniona.
—  52  —

żesz mi list pisać. Trzeba coś więcej napisać, bo nie wypada odrazu pompować.
Położył papier przed sobą, umoczył pióro w atramencie i na czele wypisał: R. p. — przekreślił, mrucząc: przecież nie piszę recepty!... i na drugim arkuszu zaczął: «Kochany ojcze! Już przybyłem szczęśliwie do Zakopanego. Używam świeżego powietrza» —
— Przy zielonym stoliku — wtrącił Cichocki.
— Nie bałamuć! «wśród zielonych drzew i urwistych gór.» —
— To nawet poetycznie wygląda — zauważył sędzia.
— «Znajomych bardzo wielu. Wczoraj wróciłem z wycieczki do Morskiego Oka. Był ze mną Cichocki, Kolski i Spisowicz, wie ojciec, ten, co zawsze chodzi ciepło ubrany; były i panie. Panie, jako materyał kruchy, i Spisowicz pojechali, a my szliśmy piechotą przez góry... przez wysokie góry, tak, że zdaleka nic nie widać»... hm! to niedość rzecz maluje, poradźno Franiu!
— Tak wysokie, że jak się rzuci kamień, to leci z góry na dół bez końca, póki się nie zatrzyma...
— Dobrze, dobrze, «nie zatrzyma. Nad Morskiem Okiem nie mogliśmy oka zmrużyć z powodu burzy. Na drugi dzień pływaliśmy tratwą po jeziorze i zwiedziliśmy Czarny Staw, a potem wróciliśmy szczęśliwie do Zakopanego». — Zdaje się, że mogę już coś o pieniądzach napisać — rzekł z zadowoleniem konsyliarz i pisał dalej: «Ale życie jest tu bardzo drogie i pieniędzy mam już niewiele« —
— Bo je przegrałem do dyrektora kwarantanny w Synopie — dodał Cichocki.
— Pst! to się nie kwalifikuje do pisania. — »Oczekując zatem upragnionego listu od ojca z pieniądzmi, zostaję kochającym synem.» Koniec! — z radością rzekł konsyliarz i włożył list w kopertę z napisem: bardzo pilno!
— Józiu! Józiu! — ozwał się Kolski z drugiej izby — noga mię strasznie piecze.