— Jak się masz Jasiu! dobrze że cię przecie zastałem w domu.
— Co za przyjemność dla mnie! zawołał inżynier, prawdziwie się cieszę, że raczyłeś mię odwiedzić. Tak rzadko mam tę przyjemność, że niesłychanie jest mi miło...
— Praca absorbuje mi czas zupełnie, przerwał gość uprzejmy wylew grzeczności inżyniera, nie mam chwili czasu.
— Pozwól, ze usunę mój cylinder, rzekł inżynier, porywając szybko wzmiankowane nakrycie głowy z fotelu, na którym zamierzył krótkowidzący gość usiąść.
— Przepraszam, wiesz, że nie dojrzę, odparł Kolski siadając na zarzutce inżyniera, spoczywającej na drugim fotelu. Ślęczenie nad książkami psuje mi wzrok coraz bardziej....
— Powinieneś uważać na siebie, nie natężać oczu... Zapalisz papierosa? proszę. Słuchajno Władziu, możebyś przyszedł na piknik w przyszłą sobotę? Byłoby mi bardzo miło...
— Właśnie przyszedłem do ciebie w sprawie pikniku, odrzekł Kolski powolnie, strącając popiół z papierosa do kałamarza, w mniemaniu, że to popielniczka. Sam wprawdzie nie tańczę — chyba jeszcze kadryla — a nawet nie poszedłbym z tego powodu, że właśnie kończę rozprawę o jarmarkach babilońsko-assyryjskich, ale zaszło niespodziewane zdarzenie...
— Co? co takiego?! zapytał ciekawie inżynier, który, bywając wszędzie, znał wszystkie możliwe plotki i zdarzenia, zatem zaniepokoił się teraz mocno, słysząc od gościa o jakiemś zdarzeniu, o którem nic jeszcze nie wiedział.
— Spotkałem dziś w Bibliotece Jagiellońskiej Armana, Antoniego Armana, autora »Metody badań«.
— Znam, znam, zawołał inżynier, poznałem go w Zakopanem ostatniego lata, ma ładną żonę i siostrę, czy siostrę żony, pannę Adelę — podobno twój przyjaciel Spisowicz kręcił się koło niej w Zakopanem?
— Spisowicz? e! wątpię. My naukowo pracujący czasu nie mamy... zresztą, nie uważałem, aby...
Strona:Posażna panna.djvu/075
Ta strona została uwierzytelniona.
— 74 —