Strona:Posażna panna.djvu/076

Ta strona została uwierzytelniona.
—  75  —

— No, mniejsza o to! tak mówiono. Ale wracając do owego zdarzenia, o którem wspominałeś?..
— Otóż spotkałem Armana w Bibliotece Jagiellońskiej, opowiadał powoli Kolski, ucieszyliśmy się niezmiernie i zagadaliśmy się o drugim tomie »Metody«, o moich wekslach jarmarcznych«, potem zeszliśmy na obecną moją pracę o jarmarkach assyryjskich, o wpływie kultury babilońskiej...
Inżynier kręcił się na stołku niecierpliwie, ale nie śmiał przerywać uczonemu rozmowy, a Kolski prawił dalej powolnym tonem:
— Zwrócił mi przytem słusznie uwagę na zasługi dwunastej dynastyi faraonów na handel egipski, oraz na stosunki Egipcyan z Etyopami i Żydami... ale prawda, ciebie to niewiele zajmuje?
— Rzeczywiście nie znam się na tem...
— Otóż potem przeszliśmy w rozmowie na tutejszych uczonych —
— Ale cóż to ma do owego zdarzenia?
— Ach! prawda! zapomniałem o tem. Rzecz tak się miała: gdyśmy rozmawiali o uczonych kwestyach, przyszła mi nagle myśl zapytać o zdrowie pani Armanowej.
— Naturalnie! od tego należało zacząć.
— Zdrowa, odpowiedział mi Arman, przyjechała ze mną i zabawimy tu ze dwa tygodnie.
— Jutro biegnę do nich z wizytą! krzyknął inżynier, zrywając się z krzesła.
— I ja zrobię tożsamo.
— Gdzie mieszkają?
— W Saskim hotelu.
— Zaproszę ją na piknik.
— Właśnie tożsamo myślałem, gdy mi Arman powiedział o jej przyjeździe, i dlatego do ciebie zaraz przybiegłem. Panna Adela lubi tańczyć —
— Co? jest i panna Adela?
— Jest.