szczycić swą obecnością piknik, oraz osobiście poprosić pana Stanisława, zaczął słodki inżynier.
— Mamy najszczerszą ochotę, ale córki są w kłopocie o toalety! Tak mało czasu, a tu jeszcze dwie zabawy przed piknikiem.
— Ależ to najmniejsza! przerwał inżynier, panna Marya weźmie tę białą atłasową suknię, którą miała na pikniku lekarskim, ubierze koronką i kwiatami i ma suknię jakich mało! a panna Julia mogłaby wziąć suknię bordo... albo lepiej tę kremową z dżetami... tylko upiąć ją nieco i ubrać szarfami tego samego koloru, to teraz modne. Panna Zofia zaś białą, jak panna Marya, albo tę lila... Czy panie może wyszły? jabym zaraz uradził z niemi... pani Łańska będzie mieć także kremową suknię, tę samą, którą miała na lekarskim pikniku, tylko nieco ubraną. A pan Stanisław? Czy znowu nie miałem szczęścia go zastać?
— Wyszedł do hrabiego Jasia. (Pan Stanisław chrapał właśnie w trzecim pokoju). Córki zaraz nadejdą. Właśnie weszły, witając Ramskiego z radośnie przyjaźnym uśmiechem i dopytując oczywiście o piknik.
Po wyliczeniu całego szeregu spodziewanych gości zakończył inżynier zachowanym na ostatek szmermelem: ze i stolica kraju będzie reprezentowaną przez panią Armanową i jej siostrę pannę Marzyńską, osoby nader przyjemne i przystojne, a nawet bardzo majętne...
— Kto to? kto je rodzi?
— Nie znam bliższych szczegółów, pan Arman jest dyletantem naukowym, bardzo zresztą cenionym, zapewne i bardzo zamożnym, bo skoro panna Marzyńska ma sto tysięcy posagu, zatem i jej siostra pani Armanowa musiała tyleż przynieść mężowi...
— Sto tysięcy! doprawdy!
— Najpewniej. Słyszałem to z najwiarygodniejszych ust.
— To byłoby coś dla Stasia, pomyślała pani Kunegunda i rzekła głośno: Maniu! zobacz czy Staś nie wrócił od hra-
Strona:Posażna panna.djvu/081
Ta strona została uwierzytelniona.
— 80 —