Strona:Posażna panna.djvu/083

Ta strona została uwierzytelniona.
—  82  —

się bać jego konkurencyi. Panna mająca taki posag zrozumie przecież, co znaczy stanowisko i familia.
Pan Stanisław ziewnął okropnie i z rękami w kieszeniach przechadzał się wielkim krokiem po salonie, aż wreszcie ozwał się po krótkim spacerze:
— Byle tylko ładna była. Ramski z grzeczności o każdej powie, że ładna, choćby była brzydka jak nieszczęście.
— Piękność jest rzeczą znikomą, rzekła sentencyonalnie matka, byle było przywiązanie wzajemne...
— Tere fere kuku! odpowiedział pan Stanisław i odszedł do hr. Jasia t. j. na dalszą drzemkę do swojego pokoju.
Ramski tymczasem nie próżnował. Ujrzał z doróżki mecenasa Brońskiego, wyskoczył zatem do niego i zawołał:
— Panie mecenasie! Spodziewam się pańskiej miłej obecności na pikniku? posłałem zaproszenie, ale ponawiam ustnie mą prośbę.
— Będę niezawodnie — stawię się jak jeden mąż, chociaż, co prawda, ciągle tosamo towarzystwo na zabawach, zaczyna być nieco monotonnem.
— Będzie nadzwyczajna panna ze Lwowa, ale to cacko! mecenasie. Prześliczna! Co za figura! co za oczy, włosy! klękajcie narody, a w dodatku sto tysięcy posagu, wyraźnie mówię: sto tysięcy walutą austryacką!
— Przesadzasz kochany panie! Piękna i bogata, to za wiele, jedno lub drugie.
— Zobaczysz mecenasie, że nie przesadzam: śliczna, arcypiękna i bogata.
— Seryo?
— Powiadam panu, żeś pan może nie widział piękniejszej, w Zakopanem szalała za nią młodzież, no, zobaczysz pan, czy się tosamo teraz tutaj nie powtórzy!
— Zobaczymy to, zobaczymy. Brunetka czy blondynka?
— Czarna jak węgiel, włosy po kolana, rzęsy łokciowe, nos orli, cera: krew z mlekiem.