— Jakto nagle? przecież nie dzisiaj, zaraz, ale przy najbliższej sposobności. Pomyśl tylko: miałbyś śliczną, wysoką, czarnowłosą żonę! co za para! zwanoby ją śliczną sędziną!
— Więc... decyduję się, rzekł wstając Spisowicz, w którego duszy ostatnie słowa przyjaciela przeważyły szalę wahania. Tylko tajemnica...
— Wiedziałem, że się zdecydujesz. Takiej drugiej nie znalazłbyś na całym świecie: równa wzrostem, piękna, wspaniała! Siadaj spokojnie i opowiedz teraz twoje spotkanie.
— Stałem przed bitwą pod Grochowem Kossaka, zaczął prawić sędzia, gdy nagle obok mnie ozwał się znajomy głosik: co za piękny obraz! Dreszcz mię przebiegł... spoglądam: stoi — ona z siostrą! kłaniam się w niemem zdziwieniu; panie podają mi rączki na powitanie, a panna Adela powiada: Nareszcie spotykamy kogoś znajomego, i to tak dobrego znajomego! Armanowa poczęła wypytywać mię o wszystkich znajomych z Zakopanego, a tymczasem koło nas zbierała się gromada ciekawych, pytających między sobą po cichu: kto są te panie? to coś przejezdnego? pewnie Warszawianki, bo szyk nadzwyczajny! Gdy je potem pożegnałem, nie mogłem się opędzić dopytującym o nie ciekawcom.
— A widzisz! wszystkich uwaga zwraca się na nią. Mógłbyś być z niej dumnym, gdybyś się z nią ożenił.
— Patrzyli na nie, jak na rarogi.
— Widziałeś je później?
— Byłem u nich z wizytą w hotelu. Był już u nich Kolski poprzednio, ale mi nic nie powiedział —
— Safanduła, powiedziałem mu to dawno.
— Następnie był także ten inżynier od zabaw, wiesz ten, który urządza zabawy, festyny.
— Ramski.
— Tak jest. Prosił je na piknik na sobotę —
— Wiem o tem, mówił mi już Kolski.
— O wszystkiem wiesz pierwej odemnie!
— Ty, oczywiście, także pójdziesz na piknik?
Strona:Posażna panna.djvu/092
Ta strona została uwierzytelniona.
— 91 —