Strona:Posażna panna.djvu/093

Ta strona została uwierzytelniona.
—  92  —

— Przysłał mi zaproszenie Ramski, rzekł niechętnie sędzia, ale jest mi to nieco nie na rękę.
— Dlaczego?
— Kończę teraz druk mojej pracy o służebnościach polnych, więc piknik opóźniłby mi korektę.
— Masz! ten znowu zaczyna chorować na uczoność, jak Kolski! Może piszesz o służebnościach assyryjskich?
— Nie, o austryackich.
— Więc tobie korekta pilniejsza, niż panna.
— Ale widzisz, mój kochany, chciałbym dlatego jak najprędzej skończyć, aby Armanowi ofiarować egzemplarz z dedykacyą przed wyjazdem.
— Hm, może to i zrobi efekt... Ale dlatego nie możesz pominąć pikniku. Piknik może być dla ciebie stanowczym dniem. Ale wracając do kobiet, jakżeż cię przyjęły?
— Co prawda, to niewiele mogliśmy mówić, bo Arman trzymał mię za guzik i dysputował o kwestyach naukowych tak zapamiętale, że, chociaż jestem cierpliwy, już mię tu nudzić zaczęło.
— Musiał być djabelnie nudny, jeżeli nawet ciebie zaczął nudzić.
— Powtóre, panie były tak zajęte piknikiem, że o niczem nie mówiły, tylko o sukniach, koronkach, falbanach, i licho wie o czem. Boją się niepowodzenia i prosiły Kolskiego i mnie, abyśmy koniecznie byli na pikniku. Czują się tu obce i niepewne...
— Przyrzekłeś więc, że przyjdziesz?
— Cóz miałem robić? a ty, będziesz?
— Naturalnie. Zrobię z Armanem i Cichockim partyjkę a ty będziesz bawić kobiety i szturmować do serca panny Adeli. Pomówię jeszcze z Kolskim i obrobimy Armana dla ciebie. Przedstawimy cię w najlepszem świetle, jako uczonego mola, tylko ty dopilnuj panny, żeby ci jej nie zdmuchnęli. Ramski zrobił jej reklamę, wszyscy są jej ciekawi i będą ją oblegać.