Strona:Posażna panna.djvu/097

Ta strona została uwierzytelniona.
—  96  —

papier listowy, bilety i listy zapraszające gospodarza tego mieszkania na wszystkie bale, zabawy, herbatki tańcujące i nietańcujące; obok stała flaszeczka brylantyny, papierosy, popiół z papierosów, rozsypany tytoń, kołnierzyki; na krzesłach części garderoby, na podłodze znowu ordery kotylionowe, świeżo zrzucona bielizna; szafa, udekorowana na szczycie kilkudziesięciu pudełkami z tutek na papierosy, stała otworem, okazując we wnętrzu bogactwo garderoby Łukowskiego. Ramski musiał uprzątnąć jedno krzesło z kostyumu krakowiaka, aby na niem spocząć przez czas ubierania się aranżera.
Nareszcie skończył Łukowski toaletę: przyglądnął się z zadowoleniem swej osobie w zwierciedle i nagle krzyknął:
— Rond! aż Ramski podskoczył na krześle.
— Trochę jestem zachrypnięty, rzekł po powyższej próbie głosu Łukowski.
— Widzisz, zaziębiłeś się. A prosiłem cię, żebyś się dobrze otulił i przykrył!
— Muszę połknąć parę jajek niegotowanych.
— Popij wody z sokiem.
— Wolę koniak. Teraz parę kołnierzyków do kieszeni. Rękawiczki? są. Szczoteczka? jest. Grzebyk? jest. Chusteczka? jest. Jestem gotów!
— No przecie! Chodźmy. Postaw kołnierz od futra.
— Czekajno, rzekł Łukowski stając w drodze i przykładając palec do czoła. Przychodzi mi coś wspaniałego do głowy...
— Spiesz się, bo się spóźnimy!
— Gdyby mi się to udało!...
— Co takiego?
— Ustawić damy w kadrylu według koloru toalet?!
— Brawo! wykombinujesz to przy promenadzie.
— Ba! to nic trudnego, ale jak wykombinować, żeby danserzy znaleźli się potem vis-à-vis swych danserek?
— Prawda! pogubią się i nieład popsuje całą figurę.
— To sęk; ale pomyślę nad tem. Jedźmy.