Strona:Posażna panna.djvu/098

Ta strona została uwierzytelniona.
—  97  —

Zdmuchnął świecę i wyszli przed dom. Ramski upominał troskliwie Łukowskiego, aby postawił kołnierz od futra i strzegł się oddychać zimnem powietrzem, bo do reszty mógłby ochrypnąć. Łukowski uspokoił go jednak zupełnie swoją pewnością i humorem, więc pełen otuchy i zadowolenia wsiadł Ramski do doróżki wraz z aranżerem.
— Wysadź mię przed balwierzem, a wszystko będzie dobrze, zakończył Łukowski. Każ w restauracyi przygotować dla mnie bifsztyk, koniak i trzy surowe jajka. W kwadransie będę na miejscu. Byle tylko była dla mnie jaka kobieta z prezencyą, rozumiesz? nie lubię małych dzierlatek!


VI.

Drzwi sali balowej otwierały się co chwila, przepuszczając przeciągi i gości balowych. To zapadały z łoskotem za buńczucznym młodzieniaszkiem, to zostawały napół otworem za naciągającym rękawiczki nieśmiałym danserem, to zamykały się powolnie za poważnym ojcem rodziny, aby znów się otworzyć i przepuścić dalsze zastępy piknikowych gości.
Sala zapełniała się powoli, podwajając liczbę przybyłych odbiciami w licznych zwierciadłach. Posadzka lśniła zachęcająco, krzewy egzotyczne zdobiły framugi okiem, tworząc rozkoszne altany dla par zakochanych, tylko słowików brakło bo nawet romantyczny księżyc zaglądał do okien.
Ramski kłaniał się na wszystkie strony, ściskał dłonie gości, uśmiechał się słodko, prawił komplementa, wprowadzał damy i bawił je tak długo, póki kto inny nie przyjął na siebie tego obowiązku.
Powoli napełniła się sala. Panowie podparli wszystkie cztery ściany i piece, utworzyli czarną wyspę na środku sali i otoczyli panie pierścieniem. Panie obsiadły ławeczki, biegnące do okoła sali i wysilały się na uprzejmość, słodycz, wdzięk i dowcip. Nie brakło pięknych, a zresztą nawet te, które natura po macoszemu obdzieliła wdziękami, dzięki toaletom, dodatkom