Strona:Posażna panna.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.
—  106  —

gorąco sędzia, tak, jak z przyjemnością wracam pamięcią do chwil przepędzonych w letnim domku szanownych państwa i przechowuję niezatarte wrażenia... miło mi będzie złożyć państwu moje uszanowanie we Lwowie —
— Bardzo będziemy się cieszyć, przerwał Arman ściskając mu rękę. Muszę to moim paniom zapowiedzieć, a z pewnością ucieszą się tak, jak ja. Dziś wieczór odjeżdżamy odpocząć po tych karnawałowych trudach, żegnam zatem kochanego sędziego słowami: do widzenia!
— Do widzenia! do widzenia jaknajprędszego, powtórzył sędzia. Stawię się na kolei dla pożegnania pań.
— A następnie we Lwowie? nieprawdaż? dodał zachęcająco Arman, i jakby pozbywszy się tego, co chciał powiedzieć, odkrząknął, powstał i zaglądając na biurko zapytał:
— Nad czemże pan sędzia pracuje? Widzę: korekta?
— Chciałem szanownemu panu dedykować na wyjezdnem egzemplarz mojej pracy »o służebnościach polnych« — ale nie zdołałem skończyć. Już ostatni arkusz, za kilka dni będę miał przyjemność przesłać całość.
— Miło mi będzie oglądać owoc pracy pańskiej... Bardzo to chwalebne, że pan mimo zajęć biurowych, zajmuje się nauką. A jakiej pan się trzymał metody?
Sędzia zajęty myślą o Adelci kręcił się, jak mógł, aby wyjaśnić swą metodę i utrzymać rozmowę. Gdy nareszcie Arman go pożegnał, poszedł natychmiast do Plichty, aby roztrząsnąć z nim znaczenie słów i zaproszeń Armana.
Plichta wysłuchał poważnie i rzekł w końcu stanowczo:
— Stawiam głowę moją przeciw jednej butelce nędznego wina na to, że przyjechał z kobietami dla ciebie, i że cię popiera. Żona prawdopodobnie wie o tem i także nie jest przeciwną — pozostaje tylko, abyś zjednał sobie pannę. Musisz jechać do Lwowa.
— Hm! zima.
— Nie pojedziesz zaraz! Zresztą musisz postarać się o urlop.