Strona:Posażna panna.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.
—  116  —

— A! kochany sędzia! zawołał. Jakże się cieszę! Jakże moje panie będą kontente! Siadajże kochany sędzio!
— Pośpieszyłem natychmiast złożyć państwu moje uszanowanie, skoro tylko interesa dały mi sposobność odwiedzenia Lwowa.
— Czemuż pana wcześniej nie sprowadziły tutaj! Andziu! Adelciu! Dziękuję panu jeszcze raz za przysłaną książkę o służebnościach. Czytałem pochlebne recenzye... sam, oczywiście, nie mogę wydać zdania, nie będąc prawnikiem, ale uznaję metodę pańską i piękny styl. Andziu! Adelciu! Pięknie zbudowane zdania, po pół strony okresy. Bardzo, bardzo dobre wrażenie robi pańska książka...
Sędzia ruszył posuwistym krokiem, aby ucałować rączkę pięknej gospodyni, wzruszony uścisnął rączkę panny Adeli i zasiadł na rożku fotelu. Po życzliwem powitaniu zaczęły panie rozpytywać o znajomych z Krakowa, i o dalszy ciąg karnawału po ich odjeździe.
— Zabaw nie brakło, odpowiedział sędzia — ale, po wyjeździe pań, brakło rzeczywiście ozdób.
— Och! dla komplementu robi pan ujmę Krakowiankom.
— Mówię szczerą prawdę, jestto najszczerszem mojem przekonaniem, zaręczał sędzia, a mówił prawdę. A panie bawiły się wiele tu we Lwowie?
— Bynajmniej... my tak rzadko tu się bawimy! W niedzielę będzie u nas popołudniu parę osób — tu spojrzała pani znacząco na męża — pan sędzia będzie również łaskawy przybyć?
— Oczywiście! odparł za niego Arman. Tak rzadki gość nie może nam odmówić swego towarzystwa... długo pan sędzia zabawi we Lwowie?
— Mam tylko tygodniowy urlop — muszę zatem na tak krótkiej bytności poprzestać
— Będziemy więc w każdym razie mieli przyjemność widzieć pana częściej...