Strona:Posażna panna.djvu/118

Ta strona została uwierzytelniona.
—  117  —

— Jakże podoba się panu nasze miasto? wtrąciła panna Adela.
— Niezmiernie! odparł sędzia z zapałem, który prócz hotelu, Placu Maryackiego i kawałka ulicy Akademickiej właściwie nic Lwowa nie widział. Wielkomiejskie wrażenie... Ulice szerokie, długie, ruch...
— A Wysoki Zamek? Kopiec Unii?
— Jeszcze nie widziałem, dopiero dzisiaj rano przybyłem ale będę starał się zwiedzić wszystko — kopiec, tabulę krajową....
— Oprowadzimy sędziego, oświadczył Arman.
W tej chwili wszedł p. Koziełek z żałobą na Lola, iuvenem atrocem (młodzieńca zuchwałego), który wróciwszy ze szkoły wylał atrament do fajki filologa. Armanowie musieli okazać i wykonać władzę rodzicielską, skutkiem czego sędzia został na moment sam na sam z Adelą, oglądając album, objaśniane przez piękną sąsiadkę... sędzia więcej patrzył na nią, jak na fotografie, i zarumienił się po uszy. Pokraśniała i panna Adela i siedzieli obok siebie niemi, rozmawiając oczami — słowa nie przemówili, lecz zrozumieli się zupełnie...
Gdy po chwili wrócili Armanowie, sędzia, głosem o parę tonów niższym ze wzruszenia, począł się żegnać i poczerwieniawszy znowu za ciepłem uciśnieniem dłoni panny Adeli, wyszedł wzruszony, jak jeszcze nigdy w życiu.
Następnych dni zwiedzał sędzia osobliwości miasta w towarzystwie Armanów. Wśród pięknych dni wiosennych objeżdżali weseli kwitnące okolice, a sędzia poił się wzrokiem panny Adeli... Zasmakowawszy w tem miłem, szczupłem, a ciepłem kółku, niechętnie widział sędzia, że w zapowiedzianą niedzielę ma być liczniejsze towarzystwo. On wolałby być z nią sam na sam...
Zastał panie wystrojone jak na bal, niewiele miał czasu do rozmowy z niemi, bo zaczęli schodzić się goście, a panie musiały oddawać honory domu, witać, bawić i przedstawiać. Pierwszy przybył profesor Żymalski, chudy, wysoki, w czar-