Strona:Posażna panna.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.
—  122  —

że zdobyłem się na odwagę zwierzenia mu moich uczuć... sytuacya przez to jaśniejsza i pomyślniejsza. Postąpiłem dobrze i odważnie. Sam Plichta się zdziwi mojej stanowczości. Ręczę, że będzie mię namawiał, abym zaraz najbliższym razem oświadczył się pannie... na to trzebaby strasznej odwagi! Jak jej to powiedzieć! A jednak.... chyba będę musiał raz jej powiedzieć! Możeby napisać? Wolałbym — ale to jakoś nie wypada... czekać potem listownej odpowiedzi... hm! wiem, jak zrobię: napiszę list i — sam go jej oddam i wysłucham odpowiedzi. Klęknę, dobędę list z kieszeni i oddam go jej... To trochę głupio mi wygląda!... Najlepiej byłoby powiedzieć tak, jak powiedziałem Armanowi — ale na to trzebaby nadludzkiej odwagi!
Wtem stanęła doróżka: zatrzymał go Florek Guzowski.
— A! żeby wszyscy djabli!... pomyślał sędzia, którego cierpliwość wyczerpała się nagle. Że też na chwilkę nawet nie mogę sam z memi myślami pozostać!... Chciałbym już raz siedzieć w wagonie, przynajmniej mógłbym odpocząć, bo obcy ludzie nie będą mię męczyć swoją uprzejmością i gadaniną...
— Dobrze, że cię spotykam, ozwał się Guzowski, inaczej odjechałbyś bez pożegnania... właśnie szedłem do ciebie do hotelu. Bywaj zdrów zatem, kłaniaj się odemnie wszystkim kolegom w Krakowie, i nie zapomnij o Lwowie.
— Do widzenia, do widzenia.
— Jakbyś miał jaki interes tutaj, albo chciał dowiedzieć się o kim, pisz tylko do mnie. Dostaniesz odpowiedź odwrotną pocztą i wiadomość o — Armanach — co, jak myślę, będzie cię szczególniej obchodzić...
— Dziękuję, dziękuję, odparł rumieniąc się sędzia.
— Do widzenia zatem kochany!
Pożegnał się wreszcie Guzowski, sędzia pojechał do hotelu, zapłacił rachunek, zabrał kufry i pojechał na kolej.
Jak zwykle przyjechał o dwie godziny zawcześnie. Czekał z godzinę otwarcia kasy, zaopatrzył się w bilet i pobiegł na peron. Pierwszą osobą, która mu wpadła w oko był pan Kro-