scu i nie wie, gdzie szukać pana Guzowskiego. Ale rozkaz Adelci spełnić trzeba! pomyślał, i szedł od stolika do stolika, tu zapłacił guldena za los, który zaraz rzucił na ziemię, tu guldena za filiżankę herbaty, tam guldena za przepowiednię wyciągniętą przez kanarka z kosza jakiejś damy, aż wreszcie dopytał się z pomocą jakiegoś posługacza o Guzowskiego. Wyciągnął go z pudła, w którem sprzedawał bilety na karuzel dziecinny i dostawił do panny Adeli.
— Nareszcie! zawołała. Całą godzinę czekać musiałam! Jaki pan niezręczny!
Sędzia zmartwił się tą niesłuszną naganą, lecz wymówek jego nie słuchała piękna kwiaciarka, zajęta swym handlem.
Pod wieczór wyczerpnęły się kieszenie kupujących, stolik uszedł oblężenia, a sprzedające poszły na przechadzkę. Panna Adela szła naprzód z panami Miłowskim i Kruczyńskim, za nimi sędzia z panią Anną i jej mężem. Panie rozmawiały swobodnie równocześnie z wszystkimi, kłaniały się na wszystkie strony, a mimoto miały jeszcze dość czasu zauważyć każdą ładniejszą toaletę, skrytykować każdego przechodnia. Sędzia uważał, jak młodzież oglądała się za Adelcią, i dosłyszał, jak jeden szepnął do drugiego: Zuzanna między starcami!
Przy pożegnaniu rzekł Arman:
— Jutro czekamy sędziego z obiadem!
— Jutro?! zawołała pani Anna. Że też nie zapytałeś mię pierwej! Na jutro przyjęłyśmy zaproszenie na obiad do prezesowej, pojutrze zaś mamy posiedzenie komisyi szpitalnej, a —
— A więc pojutrze prosimy sędziego! rzekł kategorycznie Arman marszcząc brwi.
— Tak! pojutrze będzie nam bardzo przyjemnie — ach! gdybym była wiedziała, że będziemy mieli tak miłego gościa!... dodała pani Anna dla udobruchania męża, który miał bardziej, niż kiedykolwiek dotąd, niezadowoloną minę... Byłabym odmówiła prezesowej!
— O! nigdy nie przystałbym na to, aby panie ze wzglę-
Strona:Posażna panna.djvu/132
Ta strona została uwierzytelniona.
— 131 —