dów gościnnej uprzejmości miały — zaczął sędzia, ale przerwała mu pani:
— Ależ właśnie będzie dla nas przyjemnością obecność pana sędziego, prosimy bardzo pojutrze o trzeciej!
Arman wypogodniał trochę z powodu okazanej przez żonę uprzejmości dla swego protegowanego, ale sędzia doznawał pewnego niesmaku, jak gdyby wprosił się, lub gwałtem przez Armana wciągnionym został na ów obiad.
Nazajutrz nie zobaczył nigdzie swojego ideału, bo ideał był przy toalecie, u prezesowej, na posiedzeniu komitetu i u przyjaciółek. Drugiego dnia szli razem na przechadzkę, ale po drodze przyłączali się co moment rozmaici znajomi, tak, że ciągle obracał się sędzia w licznem towarzystwie obcych mu ludzi. Arman, równie jak on, był z tego niezadowolony, postępował obok bezradny, milczący.
Na proszonym obiedzie czuł się sędzia swobodniejszym w ścisłem, dobrze sobie znanem kółku, psuł mu humor jeden tylko p. Koziełek, który usiadł wraz z młodem pokoleniem naprzeciw i gapił się zapamiętale na pannę Adelę. Silił się jednak sędzia na wesołość, w czem mu dzielnie dopomagały wesołe panie domu. Grał potem z panną Adelą na cztery ręce, i rozważał podczas tego, że przecież czuje się jakoś dalszym od niej, niż niegdyś...
Gdy wrócił do hotelu, chodził wielkimi krokami po pokoju i rozmyślał dalej:
— Plichta ma słuszność, że należałoby to raz zakończyć, bo dłuższe oddalenia onieśmielają i odwlekają. Zaczynam, jakby na nowo! ale właśnie dlatego nie mogę teraz powiedzieć jej... muszę się więcej zbliżyć, częściej ją widywać. Przeklęcie krótki urlop! Żebym miał na głowie stanąć, to za dwa tygodnie muszę tu być znowu, choćby na parę dni! muszę!... Piąta godzina... za dwie godziny zobaczę ją w teatrze... cóż mi z tego, kiedy ten przeklęty Kruczyński pewnie znowu z tym drugim starcem przy nich usiędzie! Podagryk, ledwo łazi, a wszędzie być musi, gdzie są one!
Strona:Posażna panna.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.
— 132 —