Strona:Powieści z 1001 nocy dla dzieci.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

w turbanie, będąc pewnym, iż tam nikt ich chyba nie wykryje.
Potem wyszedł na miasto, by kupić konopi. Przechodząc koło jatki z mięsem, przypomniał sobie, iż bardzo dawno nie było u nich w domu mięsa, kupił więc kawał mięsa i wracał uszczęśliwiony do domu. Naraz zleciał sęp zgłodniały widocznie i chciał Hassanowi koniecznie wydrzeć z ręki ów kawałek mięsa. Przy odpędzaniu ptaka Hassanowi zleciał z głowy turban. Widząc to sęp pochwycił turban w swoje szpony i zanim się Hassan spostrzegł, uleciał z nim w powietrze. Hassan oniemiał z rozpaczy — nie mogąc sobie darować, iż pozwolił na porwanie turbanu; lecz w końcu widząc, iż już nic nie poradzi, wrócił do domu i nie mówiąc nic żonie, udał się na spoczynek by nazajutrz znów w nędzy życie zaczynać.



Minęło od tego czasu blizko pół roku, a Saad z Meramem znów przechadzali się po ogrodach.
— Ciekawym — rzekł Meram — jak tam naszemu Hassanowi się powodzi.
— A przypuszczam, iż mu się powodzi — odparł Saad — zresztą zdaje mi się, że nie daleko jesteśmy od tego miejsca gdzieśmy go wtedy spotkali, moglibyśmy się wybrać, zobaczyć go. Zapewne nie pracuje już sam, lecz najął sobie pomocników.
Meram chętnie się zgodził i razem z Saadem wybrali się w stronę, gdzie Hassan dawniej pracował. Jakoż ujrzeli go, lecz nie zdradzał bynajmniej zamożniejszego stanu jak przedtem; przeciwnie suknie jego były jeszcze więcej wyniszczone.
— Nie zdaje mi się, by pieniądze twoje pomogły mu, rzekł Meram.