W jednym z miast wielkiego perskiego państwa mieszkał człowiek Ali Babą zwany. Był on ubogim i trudnił się handlem drzewa. Codzień rano udawał się z trzema osłami do pobliskiego lasu, tam zbierał chrust i z tak naładowanemi osłami udawał się do miasta, by drzewo owo rozprzedać.
Pewnego razu, gdy jak zwykle zbierał chrust w lesie, ujrzał w oddali przybliżającą się kurzawę jakąś. Potem dostrzegł kilkudziesięciu jeźdźców. Aczkolwiek wiedział iż w okolicy nigdzie zbójców nie ma, jednakże uznał za najstosowniejsze schować się na drzewo i osły swoje ukryć.
Wkrótce jeźdźcy nadjechali, a było ich czterdziestu. Po ich groźnych twarzach i uzbrojeniu poznał, iż byli to zbójcy. Dowódca ich pierwszy zszedł z konia i podszedłszy do przybocznej skały, na której żadnego otworu znać nie było i wyrzekł:
— Sezamie otwórz się.
I w tej chwili ukryte wrota jakieś rozwarły się. Dowódca pierwszy, a za nim wszyscy zbójcy weszli. Po