Dojrzawszy podróżnych, wybrał z nich najgrubszego, pochwycił go za nogi, przyjrzał mu się chciwie i nasadziwszy go na rożen upiekł przy ogniu, a potem ze smakiem wsuwał. Widząc to reszta z Sindbadem przeraziła się okrutnie.
Po zjedzeniu tego, olbrzym ułożył się na spoczynek i chrapał tak strasznie, iż góry się trzęsły.
Nazajutrz obudziwszy się wybrał sobie znowu najtłuściejszego z podróżnych i upiekłszy go zjadł z obrzydliwym smakiem.
Tedy Sindbad powziął śmiały plan zabójstwa potwora; zwierzył się z nim pozostałymi towarzyszom i polecił im by jak potwór pójdzie spać, wszyscy wzięli rożny przygotowali się i rozpalili je w ogniu. Rzeczywiście, gdy potwór położył się spać, wtedy Sindbad dał znak, porwał rożen, rozpalił go do czerwoności i przytknął do jego oka twora, to zaskwiercało i wypłynęło zupełnie. Wtedy potwór z przeraźliwym krzykiem rzucił się z miejsca, chcąc gonić uciekających; lecz ponieważ nie widział, nic więc udało im się uciec na brzeg, a wtedy siedli na przygotowane przez siebie zawczasu tratwy i odpłynęli.
Lecz wkrótce olbrzym prowadzony przez dwóch takich i kilku innych jeszcze, nadbiegło nad brzeg i zaczęło olbrzymiemi skałami rzucać na tratwy; porozbijali wszystkie tratwy, tylko tratwa, na której Sindbad z 3-ema towarzyszami siedział, ocalała. Wkrótce podpłynął do nich jakiś okręt, w którym Sindbad poznał ten, na którym II-ej podróży płynął. Tym sposobem odzyskał swoje towary, które szczęśliwie po drodze zbywał, i znów z pieniędzmi wrócił do Bagdadu.
Strona:Powieści z 1001 nocy dla dzieci.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.