Ostatecznie już po tych wszystkich podróżach i przygodach nie miał Sinbad zamiaru więcej już z Bagdadu wyruszać, Skarbów zebrało mu się już bardzo wiele. Stał się człowiekiem prawie najbogatszym w Bagdadzi; mieszkał w wspaniałych pałacach. Raz, gdy właśnie w jednym ze swoich pałaców, otoczony rodziną i przyjaciołmi przy wieczerzy siedział, przyszedł do niego goniec z wiadomością, iż kalif Bagdadu Haru Alraszyd wzywa go do siebie.
Sindbad pośpieszył do kalifa, nie wiedząc, co by za przyczyna tego wezwania być mogła. Gdy przyszedł, kalif oznajmił mu, iż chciałby odwdzięczyć się królowi Serendybie i za jego piękne dary też mu coś przesłać wraz z błogosławieństwem. Wybrał zaś na poselstwo Sindbada, dlatego, iż najpierw on jeden zna Serendybę, najlepiej i był u niego już gościem, a następnie, iż na tak wysoką godność tylko Sindbada uważał za odpowiedniego.
Sindbad z początku wymawiał się, mówiąc, iż mu się ogromnie podróże już znudziły, lecz w końcu musiał przystać, gdyż trudno było kalifowi odmawiać.
Do króla Serenadyby dotarł Sindbad szczęśliwie; wręczył mu dary i listy kalifa i nagrodzony znów i obdarowany sowicie, powracał na okręcie do Bagdadu. Gdy tymczasem po drodze napadli na okręt rozbójnicy morscy, korsarze i zabrali Sindbada wraz z innymi na swój okręt i zawieźli na jakąś wyspę do miasta i posprzedawali jako niewolników.
Sindbad dostał się do jakiegoś kupca, który polował na słonie i handlował kością słoniową.
Strona:Powieści z 1001 nocy dla dzieci.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.
Siódma podróż Sindbada.