zota dołożył i wracał uradowany do karczmy, przy krzyżujących się drogach, pewnym będąc, iż żaden z jego braci przedmiotu takiego nie znajdzie.
Książę Ali, również długo jechał, aż w końcu dotarł do miasta Szyrazu.
Miasto to było niezwykle bogate, ludzie ogromnie zamożni. Na ulicach moc kupców i kramów.
Idąc tak przez ulicę, spostrzegł między innymi, wykrzykującemi towary, pewnego człowieka, który trzymał w ręku lornetkę zwykłą i wykrzykiwał:
— 30 sakw złota za tę lornetkę, kto da więcej!
Zdumiał się ogromnie Ali, czyżby lornetka tak drogocenną być mogła, więc spytał tego człowieka, co to ma znaczyć. Ten zaś wytłómaczył mu, iż lornetka ta posiada taką właściwość; gdy popatrzywszy w nią pomyślimy sobie, co chcemy zobaczyć, to nam się w tej chwili ukaże.
Ali wziął w tej chwili lornetkę, by ją wypróbować. Spojrzawszy życzył sobie ujrzeć ojca swego. I w tej chwili ukazał mu się przez szkła ojciec jego, jak w gabinecie swym sprawował urzędy.
Niezmiernie ucieszony Ali z takiego przedmiotu, nabył go, dając odrazu 40 sakw złota i dodawszy przekupniowi jeszcze 20 sztuk złota powracał uszczęśliwiony do karczmy na rozdrożu, pewnym będąc, iż nikt z jego braci przedmiotu takiego posiadać nie będzie.