Był razu pewnego rybak, ubogi ogromnie, do teg stopnia, iż nie miał za co utrzmywać żonę i dzieci
Pewnego razu stał on jak zwykle nad wodą, do której sieci zarzucał i myślał, wiele mu się też dzisiaj z połowu da zarobić.
Zarzucił pierwszy raz sieć; gdy ją wyciągnął była strasznie ciężką. Cieszył się ogromnie, iż tak dużo ryb w niej być musi; lecz jakżeż było jego zdumienie i rozpacz, kiedy zamiast ryb, po wyciągnięciu szkielet osła dojrzał w sieci, który w dodatku popadł mu sieci tak, iż je długo naprawiać musiał.
Za drugim razem, gdy wyciągał, sieć była również ciężką, lecz też ryb w niej nie było, lecz jakieś dosyć duże naczynie miedziane. Oczywiście było to już lepsze, jak ów szkielet, gdyż można to było sprzedać blacharzowi i coś nie coś za to uzyskać. Zainteresował go tylko dziwny wygląd tego naczynia.
Wyglądało ono na ogromnie stare naczynie i zapieczętowane było dużą pieczęcią ołowianą. Rybak ciekawy był, co by też w środku być mogło; wyjął nóż odciął pieczęć i ujrzał zupełnie puste wnętrze.
Strona:Powieści z 1001 nocy dla dzieci.djvu/51
Ta strona została uwierzytelniona.
Historja o rybaku i genjuszu.