Strona:Powieści z 1001 nocy dla dzieci.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.

Bracia cały czas albo polowali, albo ćwiczyli się na przyszłych rycerzy. Siostra zaś przez ten czas oczekiwała ich w domu. Pewnego razu, gdy tak siedziała, oczekując ich, zajrzała do domu jakaś stara kobiecina i prosiła o chwilowy przytułek i strawę. Paryzada z wielką uprzejmością udzieliła jej wszyskiego i pytała się starej, jak się jej u nich podoba.
— Bardzo tu przyjemnie u was jest, ale brakuje wam tzech rzeczy: ptaka gadającego, drzewa grającego i źródła złocistego.
Zdumiała się ogromnie na takie słowa Paryzada i spytała gdzieby to takie cuda dostać można. Wówczas stara opowiedziała jej, iż należy się obrócić na Zachód i 19 dni ciągle jechać; zaś 20-go zatrzymać się i pierwszego spotkanego człowieka o drogę spytać, to on już resztę wskażę. Powiedziawszy to, kobieta znikła.
Gdy bracia powrócili, opowiedziała im Paryzada o tem wszystkiem. Widząc ogromną chęć siostry posiadać te cuda, postanowili bracia, że ją ogromnie lubili, po cuda te udać się.
Najpierw wyruszyć miał najstarszy brat. Lecz ponieważ droga była daleka i niebepieczna, siostra błagała go, by zaniechał zamiaru, lecz nie dał się odwieść i wyruszył Baman; zostawił zaś siostrze nóż duży, który miał jej wskazać, co się z nim dzieje, więc jeżeli się pokryje krwią, to znaczy, że umarł, jeżeli rdzą, to go oczarowali, zaś jeżeli będzie czysty, to znaczy, że w zdrowiu zupełnem przeżywa.
Dziewiętnaście dni jechał Baman, na 20-ty ujrzał przy drodze starego jakiegoś człeka, na Derwisza wyglądającego. Spytał go się, czy nie wie, gdzie się znajdują owe trzy cuda.