w jaknajlepszym zdrowiu. Jeśli zaś naszyjnik pęknie, znaczy, że mnie śmierć spotkała. Jeżeli znów kółka zatrzymają się na miejscu, tak, iż nie będzie ich można przesuwać, znaczyć to będzie, że mnie jakaś moc czarodziejska opanowała.
Perwis jechał pierwsze 19-e dni, nie spotykając nikogo. Dopiero w 20-ym dniu ujrzał siedzącego przy drodze starca, którego wypytywać się zaczął o drogę ku swym cudom.
Na to starzec odparł mu:
— Bój się Boga rycerzu, toć niedalej, jak 3 tygodnie temu, jechał tu rycerz podobny do ciebie — i nie wrócił. Widocznie tak, jak i z setkami rycerzy przed nim udających się miało miejsce — zginął.
— A to był brat mój — odparł Perwis — lecz to nie odwiedzie mnie od zamiaru i proszę powiedzieć mi, co mam czynić.
Tedy stary Derwisz dał mu te same wskazówki, co Bamanowi i wręczył mu kulę kamienną.
Udał się Perwisz w dalszą drogę. Stanął pod górę, zaczął wchodzić na nią, lecz również nie wytrzymał tych wszystkich wołających głosów: O patrz, co za tobą idzie, a uważaj, bo cię wąż w kark ugryzie, i t. p., obejrzał się i został zamieniony w kamieną figurę, jakich przy drodze setki całe stały. Byli to ci wszyscy rycerze, którzy tak, jak Baman i Perwis — poginęli.
Paryzada zaś codzień przesuwała kółka w naszyjniku, lecz zawsze swobodnie to można było uczynić, i naszyjnik nie pękał, znaczy się, iż Perwis w zupełnym był zdrowiu. Dopiero 20-go dnia naraz kółka stanęły na miejscu.
— Ach Boże, Boże — wykrzyknęła Paryzada — więc Perwis również, jak Baman padł ofiarą jakiejś czarodziejskiej siły.
Strona:Powieści z 1001 nocy dla dzieci.djvu/68
Ta strona została uwierzytelniona.