Strona:Powieści z 1001 nocy dla dzieci.djvu/82

Ta strona została uwierzytelniona.

lecz król nie powinien upaść na duchu, gdyż i jemu zabłyśnie lepsza przyszłość.
Sułtan zdziwiony ręką potarł czyło.
— Cóż to takiego? Kto mógł przeniknąć nawskroś moje serce? Komu są sny moje wiadome?
Posłucham cię jednak głosie wieszczy i spróbuję mieć nadzieję i wierzyć w lepszą przyszłość, ale ją spełnij.
I z temi słowy wszedł do domu, gdzie w altanie był już nakryty stół dla Sułtana, Paryzady, Hamana i Perwisa. W ślicznych donicach i wazonach woniejące i najrzadsze kwitły krzewy, a gadający ptak z rozkazu Paryzady postawiony został na drugim stole, by jak zwykle z rąk swojej pani dostać pożywienie.
Sułtan siadł z dwoma młodzieńcami i ich siostrą do stołu; ogórki podano nasamprzód. Sułtan wziął ogórek i chciał go pokrajać na mizerję, lecz jakże się zdziwił, gdy po rozkrajaniu posypały się perły.
— Cóż to ma znaczyć? — rzekł sułtan — ogórki napełnione perłami? O ile wiem, perły z trudnością strawić się dały przy moim słabym żołądku.
Rodzeństwo nie umiało na razie wytłómaczyć królowi tej zagadki, lecz ptak je wyręczył i odrzekł:
— Łzy niewinne wylane zamieniają się w perły. To są łzy twojej małżonki ukaranej niewinne. Zazdrosne jej siostry wrzuciły twe dziatki do wody, lecz wierny sługa wyratował je i wychował. Wszystkie jeszcze są przy życiu:
— Co ty mówisz? Więc moje dzieci żyją? — zawołał sułtan. — Powiedz mi, błagam się, gdzie się znajdują?
— Czy ci własne serce tego nie powiada? — zapytał ptak.
Sułtan tknięty pzreczuciem objął wzrokiem siedząca