Strona:Poznań ostoją myśli polskiej.pdf/15

Ta strona została uwierzytelniona.

wszystko nie wygasła we mnie wiara, że się niem znowu stać może, więc gdy nadszedł czas, w którym „dobrze, że kamienie przemówią, gdy ludzie milczą“ — a z biegiem czasów dostałem się niejako poza nawias najbliższego mi społeczeństwa i stałem się dla niego „Kamieniem obrazy“ – odważyłem się dać Poznaniowi w skromnym odczycie w jak najgrubszych zarysach obraz bogatej jego przeszłości, przypominając czyny wielkich ojców, ożywić wspaniałą tradycyę ubiegłych czasów i wysnuć z tego wszystkiego ten święty iście nakaz, co Poznań uczynić powinien, by z godnością i dostojeństwem módz objąć wielki spadek, chociażby miał się on stać przykrym ciężarem, wymagającym wielkiej ofiarności.
Jeżeli ten odczyt mój, który nie rości sobie najmniejszych pretensyi do jakiejśkolwiek historyczno-literackiej ścisłości i bynajmniej nie obejmuje całej pełni duchowego życia, jakiem Wielkopolska po 1831 roku żyła, teraz po upływie kilku miesięcy drukiem ogłaszam, to czynię dla tego, że ma mi posłużyć jako podstawa do mych dalszych wywodów w sprawie, w jakiej widzę powolne urzeczywistnienie moich najpiękniejszych snów o misyi Poznania:
w powstaniu „Ostoi“ wskrzeszeniu Wielkopolski z ciężkiego półwiekowego snu do nowego życia —
czynię dla tego, bo słyszę wielki zew:
„Kto ma duszę, niech wstanie! niech żyje! bo jest czas żywota dla ludzi silnych“ —
i czynię to dla tego, że mam nadzieję iż głos mój znajdzie oddźwięk w najbliższem sercu memu społeczeństwie i nie danem mi będzie przeżyć tego ciężkiego rozczarowania, o którem Słowacki w swoim Raptularzu z bolesną rezygnacyą wspomina:

„Panie, jeżeli zamkniesz słuch narodu,
Daremnie człowiek swe głosy wytęża:
Choćby miał siłę i odwagę męża,
Z nieumiłowania umrze — tak, jak z głodu“…