Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/405

Ta strona została uwierzytelniona.

dwie doby — zazwyczaj zaczynamy myśleć o istnieniu paru powodów aby żnależć się już w porcie. To pierwsze. Kiedy radośnie halsujemy pod zachodni wiatr, wzdłuż naszych pięknych lecz trochę monotonnych plaż i zauważamy, że żagiel, który rano pokazał się za rufą, należący do podobnej wielkości jachtu, przechodzi nam właśnie przed dziobem to sobie myślimy i........ (tu wpisujemy, co myślimy). Jeżeli pewne plany rejsowe trzeba modyfikować, albo dla odmiany brzydka pogoda dopada nas tuż przed portem, a mogłaby już w porcie, albo jeszcze lepiej, w portowej tawernie — pomyślimy zapewnie.... można było szybciej płynąć. Jednocześnie nie wykluczam sensu kotwiczenia aby spokojnie spożyć trzydaniowy obiad, czy zrzucenia foka, przeszkadzającego mojej pani w zażywaniu pokładowej kąpieli słonecznej. Ale kiedy rzeczywiście żeglujemy — róbmy to na serio. Taka żegluga chyba także jest przyjemą. Piszę „chyba” bo może zdania są podzielone. Mój dobry kolega, od lat ścigający się po morzu, poślubił młodą żeglarkę (tak mu się przedstawiała). Aby stopniować stres uroków morskiej żeglugi zaczął od mazurskiej. Płyną sobie rano, pogoda ładna, Basia (imiona zmienione) leży w kabinie i czyta. W pobliżu pojawiają się inne żagle — jakby szybszych jachtów. No, ja wam pokażę — sternik wybiera

Rys. 31.1. Biegunowy wykres prędkości jachtu „Milagro IV” na różnych kursach.