nie pisał i podzieliłbym los mojego brata. Nie jestem również pewny, czy długo jeszcze będę mógł mówić i pisać, będąc stale tropiony i prześladowany. Uniknąłem szczęśliwie kilku zorganizowanych zamachów na terenie Białowieży, jak również i w Warszawie, odpowiednio w porę ostrzeżony. Zdemaskowałem zbrodniarzy i oddałem w ręce sprawiedliwości. Naganka jednak trwa. Inny sposób likwidacji mnie i moich ludzi został wymyślony. Werbuje się przeciwko mnie ludzi najpodlejszej konduity, którzy nie mają nic do stracenia Z liczby tych, których ukarałem na froncie, lub wyrzuciłem ze związków i terenów pracy, ewentualnie, przekazałem sądom, ci częstokroć subsydjowani, rozsiewają najpotworniejsze wersje wśród społeczeństwa, piszą paszkwile, któremi zarzucają redakcje i urzędy, na co posiadam dowody.
Walka z tymi jest trudniejsza, gdyż poza ich plecami stoją czy to komuniści, czy też Niemcy, którzy podszczuwają, kierują i subsydjują tę akcję. I to mnie zmusza przygwoździć niniejszem tę prowokacyjną robotę, podając nazwiska osób, które zdołałem zdemaskować, na co posiadam dowody.
Już po przewrocie Kiereńskiego na froncie pod Rygą byłbym wpadł w zasadzkę przygotowaną przez znanych agitatorów komunistycznych von Haustoffa i barona Siwersa, którzy operowali z ramienia sztabu niemieckiego, buntując piechotę na froncie, skłaniając do bratania się z Niemcami, (Haustoff i Siwers byli oficerami Nowo-Ładoskiego pułku — jeden z nich, Siwers, został potem dowódcą 11-ej armji sowieckiej w Rosji, a Haustoff — komisarzem do pewnych poruczeń między Niemcami).
Wówczas to w porę byłem uprzedzony przez osobę z kontr-wywiadu francuskiego, człowieka ogromnych zdolności i odwagi, któremu nieraz wiele zawdzięczałem. Uprzedzony więc przez niego o przygotowanym zamachu złapania mnie i zlinczo-