Strona:Precz z Hitlerem! czy niech żyje Hitler! (1934).pdf/39

Ta strona nie ma wersji oznaczonej – możliwe, że nie została przejrzana pod kątem jakości.
Ta strona została przepisana.

Polski z całym pułkiem kawalerii, wybijając komunistów w Homlu.

Całego szeregu bitw i nazwisk nie wyliczam. Znajdą one miejsce w swoim czasie w moich pamiętnikach.

W sierpniu 1918 r. sztaby niemieckie w porozumieniu z Sowietami wykoncypowały iście szatański projekt zlikwidowania zamożniejszych włościan i wymordowania pozostałej przy życiu inteligencji w rejonie między Pskowem a Petersburgiem: dla zaprowadzenia stanu wojennego trzeba było pretekstu i takowy się znalazł.

Ziemski naczelnik, Niemiec, baron Korf, ogłosił powstanie, zwerbował do sześciu tysięcy ochotników, rekrutujących się z zamożniejszej ludności i ruszył w kierunku Ługi od Toroszyna. Zapewne był upewniony, że Niemcy mu pomogą. Przeciwko tym oddziałom zostałem wysłany z moim pułkiem, stacjonującym w Łudzę — czterysta kilkadziesiąt szabel i 1 baterją armat. Była to nietylko próba mnie i moich ludzi, lecz i prowokacja niemiecka w celu masakry. Porządek miały zaprowadzić pułki czerwone specjalnego naznaczenia. Otrzymałem od kontrwywiadu w porę ostrzeżenie. Wyruszyłem więc na front, zbliżyłem się w nocy do następujących wojsk partyzancko-włościańskich, porwałem sztab razem z baronem Korfem i odesłałem do Petersburga; wydałem odezwę do narodu i powstanie zlikwidowałem bezkrwawo, uzyskując przez to sympatję okolicznych włościan, uzbrajając jeszcze swoje oddziały porzuconą bronią na polu walki i budząc ku sobie zaufanie, co ogromnie dowództwo sowieckie zaniepokoiło i które od tego czasu zaczęło porywać pojedyńczo moich ludzi i dążyć do zlikwidowania, ewentualnie, rozproszenia mojej formacji.

We wrześniu został porwany i w bestjalski