nie własnością towarzystwa asekuracyjnego, na pewno znaleźliby sposoby nowych intryg.
Przebrał się w szlafrok i zasiadł przed kominkiem. Józef przyniósł gorącą, pachnącą kawę i wieczorne gazety. Może umyślnie je tak położył, a może był to tylko przypadek, że rzuciwszy na nie okiem Wilczur odczytał na pierwszej stronie złożonego dziennika tytuł:
„Profesor Wilczur wypłacił rodzinie śp. Leona Donata milionowe odszkodowanie”.
Upłynęło kilka minut, zanim wyciągnął rękę po pismo.
„Dowiadujemy się — czytał — że towarzystwo w którym był ubezpieczony tragicznie zmarły w lecznicy profesora Wilczura światowej sławy śpiewak polski Leon Donat, zagroziło
niefortunnemu chirurgowi procesem o odszkodowanie. Wilczur oczywiście by przegrał, gdyż śmierć wielkiego tenora nastąpiła wskutek karygodnego niedbalstwa i nieporządków, panujących w zakładzie profesora, musiał on uiścić należność asekuracyjną, sięgającą zawrotnej sumy dwóch i pół miliona
Strona:Profesor Wilczur t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/033
Ta strona została uwierzytelniona.