— Bardzo pana przepraszam — powtórzyła
— O, nie ma za co — odezwał się niezręcznie
— Jest za co, bo posądziłam pana o robienie głupstw — odpowiedziała rzeczowo.
— To wcale nie było głupstwo — zaoponował. — Właściwie to ja panią muszę przepraszać, że nie pamiętałem o gwiazdce dla pani.
Lekko wzruszyła ramionami:
— Nie widzę żadnej racji, by właśnie pan miał pamiętać o gwiazdce dla mnie. Najmniejszej
Zawahał się
— Racja jest w tym, że należy pamiętać o tych osobach, które uważamy za najbliższe sobie...
Domyślając się, do czego Kolski zmierza, Łucja przerwała mu śmiechem:
— Właśnie. Czy nie za długo jesteśmy blisko. Zdaje się, że pan już powinien być na swoim oddziale. Już za kwadrans jedenasta.
Kolski jednak nie dał się zbić z tropu
— Dlaczego pani nie chce mnie wysłuchać, panno Łucjo? Dlaczego za każdym razem, kiedy pragnę pani powiedzieć to, co czuję, co czuję już od dawna, czym żyję, co wypełnia moje myśli... Dlaczego pani...
Nie podnosząc głowy znad mikroskopu powiedziała prędko:
— Dlatego, że to jest niepotrzebne i bezcelowe.
— Przecież pani wie, pani nie może nie wiedzieć, że panią kocham — zawołał porywczo.
— Wiem, że się panu to wydaje. — Szybko wyjmowała szkiełka z mikroskopu. Zrobiła kilka notatek na formularzu i wstała.
On zagrodził jej drogę:
— Panno Łucjo, nie odejdzie pani, póki mnie pani nie wysłucha. Dlaczego?... Co pani mi ma do zarzucenia?
— Nic panu nie mam do zarzucenia.
— Więc dlaczego?... Dlaczego pani z taką pogardą, z taką bojaźnią, czy ja wiem, sam tego nie umiem określić, odtrąca moje uczucie?
Potrząsnęła głową:
— Nie odtrącam. Po prostu nie mogę go przyjąć, bo nie jestem w stanie odpłacić się panu tym samym.
— Czyż żądam od pani tego? Czyż żądam od pani czegokolwiek? Chcę tylko, by pani mi pozwoliła mówić o mojej miłości. Chcę tylko mieć nadzieję, że kiedyś zasłużę sobie na to, że i w pani sercu odezwie się, już niech tam, nie miłość, lecz bodaj odrobina sympatii, życzliwości, łaskawości...
Spojrzała mu wprost w oczy:
— Panie Janku. Chcę, by pan mnie zrozumiał. Żywię dla pana dużo sympatii i dużo życzliwości, ale wiem, mam spraw-
Strona:Profesor Wilczur t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/055
Ta strona została uwierzytelniona.