Sekretarz prezesa Tuchwica zameldował mu: — Pan profesor Wilczur powrócił dziś z urlopu i gotów jest pana przyjąć, choćby natychmiast. Pytał, czy panu prezesowi coś dolega. Odpowiedziałem, że nie wiem.
Tuchwic skinął głową:
— Dobrze. Dziękuję panu. Niech pan każe szoferowi zajeżdżać.
W dziesięć minut później był już w lecznicy. Natychmiast wprowadzono go do gabinetu profesora Wilczura, który wstał na jego powitanie:
— Czy przyjmuję pana jako gościa, czy jako pacjenta, czy jako szefa? — zapytał z uśmiechem.
Prezes serdecznie i długo ciskał jego rękę:
— Dzięki Bogu, na zdrowie nie narzekam. Chciałbym z panem profesorem pomówić trochę o interesach.
— Służę panu — skinął głową Wilczur wskazując jednocześnie gościowi fotel.
Tuchwic usadowił się wygodnie i ładując fajkę powiedział:
— Za krótko pan odpoczywał, drogi profesorze. Wygląda pan, że poczęstuję pana żydowskim komplementem, nieszczególnie.
Istotnie urlop nie przyczynił się do poprawy stanu zdrowia Wilczura i było to po nim znać.
— Moim żywiołem jest praca — powiedział poważnie. — Nic tak nie nuży jak bezczynność.
— Wiem coś o tym — przyznał Tuchwic. — Wchodzi to w krew i kości. Staje się nałogiem. Wiem coś o tym. Jesteśmy, zdaje się, z panem w jednym wieku, a wciąż nie mam ochoty porzucić pracy, chociaż domyślam się, że i u mnie, tak jak u pana, profesorze, młodsi i ambitni chcieliby zepchnąć zwierzchnika, by zająć jego miejsce.
Profesor Wilczur zmarszczył brwi. Właściwie mówiąc od początku był przygotowany na ten właśnie temat rozmowy.
— Przewidywałem — powiedział — że tutejsze intrygi przeciw mnie dotrą do pana w formie plotek czy zręcznie podsuniętych sugestyj.
Prezes potrząsnął głową:
— Nie, profesorze. Dotarły w sposób bardziej bezpośredni. Po prostu otrzymałem memoriał, podpisany przez kilku lekarzy z naszej lecznicy, memoriał, o którym właśnie chciałem z panem szczerze i otwarcie pomówić. Niech pan oceni to, profesorze, że przyjechałem tu bez żadnego konkretnego zamiaru. Po prostu pragnę przedstawić tę sprawę panu i panu zostawić głos rozstrzygający. Mam do pańskiej uczciwości i do samokrytycyzmu absolutne zaufanie.