Strona:Profesor Wilczur t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/095

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ha, zgadłeś cesarzu. Trudno. Zostałem rozpoznany. Coraz trudniej w tej Polsce podróżować incognito. Moje uszanowanie pani. Cóż to za wyprawa lekarska. Jedziecie państwo kogoś zarzynać na prowincji? Czy już zabrakło mięsa w Warszawie?...
Przyjrzał się uważnie i zapytał, podnosząc kapelusz nad głową:
— Hej, a może to właśnie najsposobniejsza okazja do złożenia życzeń? Per Bacco! To mi wygląda na podróż poślubną.
Wilczur zaczerwienił się, Łucja zaś wybuchnęła śmiechem:
— Niestety, nie.
— Nie?... — odetchnął jakby z wielką ulgą Jemioł i rozsiadając się wygodnie powiedział: — W takim razie bez ujmy dla mojej godności mogę z wami pozostać.
— A dokądże pan jedzie? — zapytała Łucja.
— Jest to tak modna dzisiaj „podróż w nieznane”. Oryginalnością mojej jest fakt, że czynnikiem regulującym staje się naprawdę przypadek, to jest ten moment, gdy konduktorowi uda się stwierdzić, że nie posiadam biletu. Konduktorzy mają przesąd, że pociągami jeździć mogą ludzie, zaopatrzeni w bilety. Zawsze podczas letnich wakacyj usiłuję ich przekonać, że jest inaczej. Niestety, są to ludzie niezdolni do absorbowania nowych pojęć, i dlatego nader często muszę wysiadać na najbardziej nieprawdopodobnych stacjach. Ma to wprawdzie tę dodatnią stronę, że stopniowo poznaję drogą ojczyznę, ale ma i wady. Mianowicie, niektóre jej rejony stają się wręcz niedostępne.
— Czy pan tak lubi podróżować? — zapytała Łucja.
— Podróże kształcą — wyjaśnił. — Ja zaś zawsze miałem zamiłowanie do turystyki. Jestem uspołeczniony. Widząc wszędzie plakaty nawołujące wielkimi literami „Zwiedzaj Polskę”, „Poznaj swój Kraj” — jakże mógłbym się nie skusić.
— Ale plakaty — zauważyła Łucja — nie zalecają podróżować na gapę.
— To tylko niedopatrzenie — oświadczył Jemioł. — Ostatecznie jaka jest różnica między jazdą na gapę a jazdą z biletem. Ludzie o uproszczonym sposobie myślenia, jedno nazywają włóczęgostwem, drugie zaś turystyką. Czy sam osobnik, który w taki czy inny sposób podróżuje, zmienia się? Bynajmniej. O różnicy decyduje po prostu jego kieszeń, pugilares. Człowiek, uprawiający turystykę bez pugilaresu, jest włóczęgą, człowiek włóczący się z pugilaresem jest turystą. Dla wykazania państwu, jak nieścisłe i pod względem naukowym nie wytrzymujące krytyki jest tego rodzaju definiowanie, pokażę wam coś...
Nie dokończył. Do przedziału wszedł konduktor i stereotypowym tonem powiedział:
— Poproszę o bilety do kontroli.