— Sądzę, że była najlepszą żoną. Należała do tych kobiet, o których nawet przypuścić nie można, by zdradzały męża. Jeżeli kiedyś coś zaszło między nią a tym człowiekiem, jestem pewna, że nie był to romans.
— W tych sprawach nie można mieć nigdy żadnej pewności — zauważył Wilczur.
— Oczywiście — przyznała Łucja.
— Ta gorycz, z którą Jemioł wspominał pani stryjenkę, świadczy o tym, że musiało go z nią coś łączyć. I jak sądzę coś nieprzeciętnego. Mam wrażenie, że to właśnie zaważyło na całym jego życiu.
Łucja zamyśliła się i powiedziała:
— Po stryjence zostały papiery, których nie przeglądałam. Może w nich znajdę wyjaśnienie tej sprawy.
Wilczur zaciekawił się:
— Papiery?… Ma je pani tutaj?
Zaprzeczyła ruchem głowy:
— Nie. W Warszawie u państwa Zarzyckich. Jest to kufer z książkami, listami i różnymi drobiazgami stryjenki. Nie przeglądałam tego. Teraz jednak napiszę do Misi Zarzyckiej, by mi przysłała ten kufer wraz z resztą moich rzeczy.
Wilczur powiedział:
— Naprawdę radziłbym pani, droga panno Łucjo, wstrzymać się jeszcze ze sprowadzaniem tutaj swoich rzeczy. Kto wie, czy nie sprzykrzy się tu pani prędzej, niż pani sądzi i czy nie zapragnie pani powrotu do Warszawy.
Mówił to jednak prawie żartobliwie. W rzeczywistości był przekonany, że postanowienie Łucji jest już ostateczne, że kwestia ich małżeństwa jest już tylko kwestią czasu.
Łucja nawet nie oburzyła się:
— Ależ oczywiście! Jeżeli zdecyduje się pan na powrót, wrócę razem z panem.
Zaśmiał się i pocałował ją w rękę:
— Nie, to już niech pani lepiej sprowadzi te rzeczy.
Po tygodniu nadeszły. Oprócz kufra stryjenki, przyszła też wielka paka, zawierająca różne drobiazgi z dawnego mieszkania Łucji. Po paru dniach jej pokój w lecznicy przybrał zupełnie inny wygląd. Na nagich drewnianych ścianach rozwieszone zostały obrazki, makaty, na podłodze rozłożone kilimy, zjawiły się wazony do kwiatów i dużo podobnych rzeczy, dzięki którym pokój stał się zakątkiem miłym i prawie wygodnym. Minęło sporo czasu zanim Łucja zabrała się do zbadania zawartości kufra po stryjence. Znalazła dużą szkatułę pełną papierów i listów. Z właściwą starszym osobom systematycznością, stryjenka zostawiła wszystko w idealnym porządku. Kilka grubych zeszytów zapisanych drobnym pismem nosiło kolejną numerację. Były to pamiętniki stryjenki jeszcze z jej szkolnego okresu.
Strona:Profesor Wilczur t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.