Strona:Profesor Wilczur t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/024

Ta strona została uwierzytelniona.

pakiem na ręku, z tym samym chłopakiem, którego on ledwie zdołał podnieść. Nigdy przedtem w sposób bardziej dobitny przypadek nie podkreślił różnicy ich wieku i różnicy sił.
Nie spostrzegła tego i nie domyśliła się wcale, jak bolesny cios zadała jego nadziejom. Nie umiała też sobie później wytłumaczyć niczym nieuzasadnionego odsunięcia się Wilczura od niej i smutku, który go zaczął dręczyć. Na próżno szukała w swojej pamięci jakiegoś nierozważnego słowa, jakiegoś postępku, którym mogła sobie profesora zrazić. Obawiała się zwrócić doń ze szczerym pytaniem, gdyż wiedziała, że na nie nie odpowie, a przez to zostanie pogłębiona ta niewidzialna rysa, która znowu ich zaczęła dzielić.
Wilczur jeszcze bardziej odczuwał istnienie tej rysy niż Łucja. Widział jak wbiegła na schody, jak bez niczyjej pomocy prześcielała łóżka chorym, dźwigając ich i przenosząc. Spostrzegał, że po dniu ciężkiej pracy wybierała się na długie spacery, że pomimo zimnej wody w stawach kąpała się codziennie, pływając szybko i sprawnie, że, słowem, była młoda, bardzo młoda, tak młoda, że on przy niej musiał się uważać za starca. Toteż teraz, gdy padło pytanie Prokopa Mielnika, odpowiedział:
— Nie wiem. Sam nie wiem.
Prokop wzruszył ramionami:
— A cóż tu i wiedzieć trzeba? Ona chce za ciebie?
Wilczur mruknął:
— Chce, bo nie ma jeszcze doświadczenia.
— No, jak chce, to i żeń się. Cóż to za porządek, żeby chłop bez baby był.
— Ale weź, Prokopie, pod uwagę różnicę wieku. Ona jest młoda i ładna, a ja już stary dziad. Przed nią przyszłość. Cóż ja jej będę życie zawiązywał.
Prokop zirytował się.
— Ot, mądry ty człowiek, a głupstwa gadasz. Mnie nie śmiech, kiedy durny głupstwa gada. Ale jak mądry głupstwa gada, to i śmiać się chce. Cóż z ciebie za dziad? Jak ty dziad, to ja kto? Jaż od ciebie kudy starszy. A jakby nie daj Boże Agata pomarła, tak i ożenię się.
— Widzisz, Prokopie, u was to co innego. U was to się bierze żonę, żeby mieć gospodynię. A u nas to z miłości, z kochania.
— To i niedobrze — orzekł Prokop. — Trzeba i dla jednego i dla drugiego. A mało to ludzi w starszym wieku z młodymi kobietami się żeni? Ho, już w samej naszej okolicy naliczyłbym ci takich ze trzydzieści. A druga rzecz: cóż tobie brakuje? Co ty myślisz, że ona jedna by się za ciebie chciała wydać? Każda by chciała. Teraz mówisz taką rzecz: że zawiążesz jej życie. Jedno z dwóch: albo będziesz zdrów i będziesz żył długo,