Wilczur odpowiedział nieco zdziwiony:
— Ależ owszem. Mogę jej to powiedzieć.
Pani Dobraniecka niecierpliwie spoglądała na zegarek:
— Tak boję się, byśmy się nie spóźnili na lotnisko. Drogi są nieprawdopodobnie zabłocone, i na wszelki wypadek wolałabym wyjechać jak najwcześniej. Naturalnie, jeżeli pan profesor może.
Wilczur skinął głową:
— Zaraz się ubiorę. Za dziesięć minut będę gotów do wyjazdu.
Przeszedł do swego pokoju, gdzie Łucja kończyła pakowanie. Pomógł jej zamknąć walizkę.
— Bardzo pani ze mnie niezadowolona, panno Łucjo? — zapytał. — Niechże się pani zastanowi, jak w podobnym wypadku postąpiłaby pani sama.
— Nie wiem — wzruszyła ramionami. — Nie wiem, jakbym postąpiła na pańskim miejscu. Ale gdybym to ja miała ratować tego człowieka, nie poruszyłabym ani jednym palcem. Taki potwór nie zasługuje na to, by żyć. Im prędzej się świat od niego uwolni, tym lepiej.
Uśmiechnął się:
— Odważna jest pani.
— Odważna? — zdziwiła się.
— Uzurpuje sobie pani boskie prawo osądzania. Jeżeli już jednak pani to robi, to trzeba jednocześnie przywłaszczyć i inną boską cechę: miłosierdzie. No, ale nie będziemy dyskutowali, bo nie mam teraz na to czasu. Muszę się prędko ubrać.
— Nie zabawi pan w Warszawie chyba długo? — zapytała od drzwi.
— O, nie. Ani o godzinę dłużej niż będzie trzeba. Acha. Żeby się u pani nie nudziło i żeby pani miała pomoc, zostanie tu dr Kolski. Prosiłem go o to. Nawet zażądałem tego, by został do mojego powrotu. Nawet bardzo się wzbraniał, ale musiał się zgodzić, bo postawiłem to jako warunek.
Łucja patrzyła nań szeroko otwartymi oczami:
— Wzbraniał się?... Jeżeli tak bardzo się wzbraniał, to nie rozumiem po co pan go do tego zmuszał. Doskonale sama sobie dam radę. Zwłaszcza, że dr Pawlicki zagląda tu prawie codziennie.
— No, nie zawsze, nie zawsze — łagodnie sprostował Wilczur.
— A poza tym, nie rozumiem...
Przerwał jej:
— Uzgodnimy to innym razem. Tymczasem muszę się szybko ubierać.
Gdy wyszła, ubrał się prędko i po pięciu minutach zjawił się już w palcie i z walizką w ręku w sieni. W paru zdaniach wydał Łucji instrukcje co do różnych spraw lecznicy, po czym
Strona:Profesor Wilczur t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/086
Ta strona została uwierzytelniona.