Strona:Promethidion (Norwid).djvu/034

Ta strona została uwierzytelniona.

O Polsko! Twojem proroctwo wyznaniem,
Bo jedna-ś dzisiaj na puszczy wołaniem.

*

Tak wierzę, tak jest, ile człowiek może,
Że jest, powiedzieć, tak jest, wielki Boże!
..................

A teraz wróćcie do waszej rozmowy,
Do rozłamania głosu na koterje,
Gdzie w drobnych kółkach coraz genjusz nowy,
Powstając, ludzkie za sobą mizerje,
Osobistości, będzie wlec dopóty,
Aż i proroctwa nie stanie... na buty!”

*

Tu przestał, słowo hamując ostatnie.
Jedni mówili: „Prawdę ma!” A drudzy,
Że się tłumaczy niedość akuratnie,
Że demokratą ni arystokratą,
Że mógłby wody dolewać, jak słudzy
Na Galilejskiej Kanie, Wiesław na to:

„O! bracia! Wino jeśli silne dawam,
Nie małobaczny piwnic jam niszczyciel,
Tylko, że w wierze o winie przestawam.
Jak zbraknie, wody dam — zmieni Zbawiciel!”

*

Tu przemilkł. Potem rzekł: „Prawdy powietrze
Póki jest czyste, wszystko się rozwija,
Weselsze kwiaty, liście w sobie letsze,
Jaśniejszy lilji dzban, smuklejsza szyja,
Wolniejszy człeka ruch i myśli człeka...

*