Strona:Promethidion (Norwid).djvu/035

Ta strona została uwierzytelniona.

To zbrudź, to zamąć — liść, kwiat, człowiek czeka!

*

A chcecież widzieć tego, który mąci?
Oto, patrzajcie tam, stoi ten krwawiec
I mówi: „„Jam jest, który Pana strąci
Zwysoka, jako zepsuty latawiec,
Jam jest, któremu msze się także mruczą
W każdem pochlebstwie sobie, każdym swarze,
W teatrze pychy własnej, w pychy farze...
Jam jest, któremu nieraz dzieci uczą
Na księży, wdzięczyć nakazując twarze,
Stygmatyzować fałszem, bledzić, krasić,
Któremu palić świece nie nowina
I nie nowina zapalone gasić,
Któremu poszczą nieraz, ba, i biczem
Tną się, by o tem wszystkiem trąbić niczem!
Któremu stroją się w ornaty złote,
Krok udawając, co nie z tego świata,
Albo i w chłopską, dziurawą kapotę,
Albo i w mądry biret i w stygmata...
Jam jest on wszech-fałsz zewnętrznego świata!””

*

Ten, ów, widzicie, mąci, mąci tyle,
Że gdy do walki wyjdzie z nim gladjator,
To nieraz bracia, co wątpią o sile,
Wpierw mu jak Jowisz murem staną Stator,
Albo rozszarpią i uczczą w mogile!

*

Ileż to razy za piękne on stawił
Potworne? Peruk piętrowaniem bawił,
Bo mu do rogów były podobniejsze,