Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.1.djvu/115

Ta strona została przepisana.


Dla ciebie, miła, rzuciłem taniec,
Wzgardziłem śpiewem przy lutni drżącej,
Którą słyszałaś o późnej porze,
Lub wśród rannego kogutów piania.

Nie będę liczył hołdów i pochwał,
Piękności twojej składanych w darze,
Które, choć samą prawdę mówiły,
Srogi gniew dziewcząt ściągnęły na mnie.

Raz mi Teresa Bezzacol rzekła,
Będąc przytomna, gdym sławił cię,
„Ten sobie myśli, że czci anioła,
A jeno brzydką małpę uwielbia.

Ślicznie dziękuję Za takie fiołki,
Fałszywe kosy i róż na twarzy,
Za wszystkie sztuczki wrzkomej piękności,
Co samą miłość oszukać mogą“.

Zadałem kłamstwo oszczerczym słowom,
Wówczas jej gaszek wstawił się za nią,
Wyzwał mnie... później wiesz, co się stało,
Com ja uczynił i co on uczynił.

Miłość w mem sercu nie jest oszustwem,
Nie chcę twej cnoty wieść na osławę,
Ani cię moją czynić kochanką
Zamysły moje są bardziej prawe.

Kościół ma świętych więzów ogniwa,
Więzów tak gładkich, jak nić jedwabiu;
Pod słodkie jarzmo poddaj swą głowę,
Ujrzysz, że chętnie ja poddam swoją.

Jeśli nie zechcesz — przysięgam tobie
Na Najświętszego ze wszystkich Świętych,
Że chyba poto z tych odbiegę,
By włożyć na się suknię zakonną.