Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.1.djvu/121

Ta strona została przepisana.

Marcelę, małą dziedziczkę dóbr niezmierzonych, pod poruczeństwem jej wuja — księdza, dobroczyńcy wsi naszej.
Młoda dziewczyna rosła, co dnia cudniejsza, tak iż uroda jej przypominała urodę matki, która nawszem uposażona w nią była. Powszechnie mniemano, że piękność Marceli piękność nieboszczki zaćmi, i tak się też stało. Gdy do czternastego, czy do piętnastego roku życia doszła, człek, który ją ujrzał, błogosławił Boga, że tak wdzięczną istotę stworzył — zaś siła mężczyzn całkiem dla niej głowę straciło. Wuj pod surowym chował ją dozorem i strzegł pilnie, niby źrenicy oka, mimo to sława jej piękności rozeszła się szoreko po świecie. Mnóstwo zalotników, tak z naszej wioski, jako i ze wsi okolicznych, młodzianów z najlepszych rodzin i urodziwych bardzo, powodując się bądź to miłością do niej, bądź też względami na jej bogactwa, ubiegało się o jej rękę, prosząc, błagając i molestując wuja, aby im ją za żonkę dał. Aliści on, człek poczciwy wielce, chociaż widział ją już do zamężcia być zdolną i choć radby był jaknajprędzej ją w stadło oddać, przecież bez jej woli a zezwolenia uczynić tego nie chciał. Nie, lza też sądzić aby, ociągając się z wydaniem jej za mąż, miał na widoku jakieś profity i interesy, płynące z dozoru nad mieniem synowicy. Tę sprawiedliwość oddawano księdzu naszych we wsi zgromadzeniach. Chciałbym, abyście dowiedzieli się, Panie rycerzu, że po wsiach o wszystkiem się gada i wszystko rozważa. I bądźcie, Panie, upewniony, tak jak i ja upewniony jestem, że jeśli parafjanie dobrze o księdzu mówią, tedy ten ksiądz musi być już człekiem bardzo zacnym.
— To prawda — odparł Don Kichot — ale opowiadajcie dalej, gdyż gadka jest bardzo piękna, a wy, Piotrze, wcale kształtownie rzecz swoją prowadzić umiecie.